Pewny to ja mogę być małego w... - rozmowa z Franciszkiem Smudą, trenerem Lecha Poznań

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W tym sezonie Lech Poznań Franciszka Smudy gra zarówno efektownie jak i efektywnie. Pogrom nad piłkarzami szwajcarskiego Grasshoppers Zurich w eliminacjach do Pucharu UEFA wzbudził podziw samego Leo Beenhakkera. "Franz" zapowiada jednak, że Kolejorz będzie grać jeszcze lepiej a nowe gwiazdy jego drużyny - Lewandowski, Stilic i Arboleda, dopiero zabłysną pełnią swego blasku.

W tym artykule dowiesz się o:

Sebastian Staszewski: Lech w tym momencie jest najefektowniej grającym zespołem w ekstraklasie. Jest trener pewnie dumny ze swojej drużyny?

Franciszek Smuda: Ja tam chodzę po ziemi i się nie podniecam, bo przegram jeden mecz i znów będę "w piwnicy". Chłopaki grają ładnie to trzeba się cieszyć, przynajmniej dobry futbol oglądam. Dumny to ja będę jak będziemy mieli na półmetku tyle punktów, co Wisła rok temu.

Mimo to Lech w fantastycznym stylu zaczął tegoroczny sezon.

- Od stycznia były przygotowane plany i chcieliśmy mieć jak najwcześniej gotowy monolit pod ten sezon. Zima dała efekt, co widać. Musimy jednak to podtrzymać, bo wejść na górkę nie jest trudno. Trudniej tam stać stabilnie i się nie przewrócić.

Kolejorz przeprowadził także świetne transfery. Lewandowski, Stlić czy Arboleda już są gwiazdami Lecha.

- Transfery od początku jak jestem w Lechu są robione tak jak ja sobie tego życzę, ale i w zależności od tego, jakie są możliwości. To nie jest żadna łapanka tylko przemyślany sposób wzmacniania zespołu. Mówi pan z głową, ale i z umiarem. Były pieniądze, więc kupowaliśmy tych, którzy się mogą przydać i na których nas stać. Nad piłkarzami, których mieliśmy także ciężko pracowaliśmy. Tu muszę coś zakomunikować. To nie ci nowi nadają styl temu zespołowi, ale ci, których mam dwa, trzy lata w zespole.

Ale to właśnie tacy piłkarze jak Robert Lewandowski czy Semir Stilić są przez fachowców najbardziej komplementowani.

- Dobrze, ale oni też mają szczęście, że obok siebie mają tych zawodników, którzy są ze mną dwa lata i tworzą trzon tego zespołu. Broń Boże nie opieram koncepcji gry na nowych piłkarzach, bo to by było śmieszne, ale i za piękne. Przyszli nowi piłkarze, trzy tygodnie i oni są najlepsi. Nie, nie, nie. Ci, z którymi już trenowałem to są zawodnicy, na których opiera się drużyna. Nowi osiągną dopiero sukces jak dobrze przepracują zimowe przygotowania. Oni mogą grać dużo lepiej. I ja z nich to wyciągnę.

Którzy zawodnicy poczynili największe postępy?

- Choćby Injac. Porównajcie go z przed roku a teraz. On poczynił ogromne postępy. Teraz to pełnoprawny członek zespołu mogący grać od pierwszej minuty. Bosacki wrócił do formy, świetnie gra Wojtkowiak. Rengifo pomału łapie świeżość. Czy choćby Henriquez, który jak przychodził był przeciętny a teraz dziennikarze go strasznie chwalą. To samo Djurdjević. Warto wymieniać dalej?

Czyli z obecną kadrą legendarna już deklaracja prezesa Andrzeja Rutkowskiego "idziemy na majstra" nabiera realnych kształtów?

- Niech pan w ogóle na takie deklaracje nie zwraca uwagi. Na majstra to ja mogę iść szewskiego albo krawieckiego. W tym roku nie idziemy na majstra! My walczymy o majstra. Idziemy a walczymy to duża różnica. A że szansę mamy spore to zupełnie oddzielna kwestia. Powtórzę, ja nie idę na majstra, ale o niego walczę. Wie pan, pewnym to można być małego w spodniach a nie mistrzostwa Polski.

Po fantastycznym meczu z Grasshoppers Zurich awans do fazy grupowej Pucharu UEFA wydaje się być bardzo blisko.

- Nie no, to był tylko jeden mecz. Jest rewanż, zobaczymy jak w Szwajcarii chłopacy zagrają. Takie mecze mają wielkie znaczenie. W kolejnej rundzie ważne jest to kogo wylosujemy. Grać dobrze to nie znaczy, że od razu awansowaliśmy. Trzeba mieć szczęście w losowaniu. A co nam z dobrej gry jak będzie tak, że trafimy na jakiś Milan czy inny mocny zespół. Nie ma, co programować. Żyjmy tym, co mamy. Bez podniecania się.

Umowa trenera kończy się już za kilka miesięcy. Były już prowadzone rozmowy z włodarzami Lecha nad przedłużeniem pańskiego kontraktu?

- Nie, teraz mnie to nie obchodzi i nie ma żadnych rozmów. Ja chce w spokoju do grudnia pracować a grudniu zobaczymy jak Lech będzie grać i który będzie w lidze. Jak będzie dobrze to porozmawiamy o nowej umowie. Wie pan, ja wiem swoje a pan wie swoje. Ale ja pamiętam, co było wcześniej z kibicami. Oni powiedzieli, żebym się "uczył od Michniewicza". Tego im do końca mojego życia nie zapomnę. Nigdy.

We wtorek Leo Beenhakker ogłosił kadrę reprezentacji Polski na wrześniowe mecze ze Słowenią i San Marino. Powołania dostało aż sześciu piłkarzy Lecha. Tu już na pewno musi być trener dumny.

- Dumny tak, ale nie zaskoczony. Ci zawodnicy prezentowali bardzo dobrą formę a do kadry powołuje się chyba najlepszych, prawda? Lech gra efektownie a oni są ważnymi postaciami drużyny. Wiadomo, o co chodzi. Trudno mi jednak powiedzieć, którzy będą mieli miejsce w pierwszym składzie, bo nie znam nowych koncepcji Beenhakkera.

Powołania do swoich reprezentacji otrzymali także: Semir Stilić, Hernan Rengifo i Louis Henriquez. Widzi trener w swoim zespole piłkarzy, którzy w przyszłości mogą otrzymać powołanie do kadry?

- Nie chce tu nikogo wyróżniać. Ciężką pracą i dobrą grą każdy ma szanse wywalczyć miejsce w kadrze.

Leo Beenhakker dzwonił do trenera, prawda?

- Tak, porozmawialiśmy sobie.

O czym panowie rozmawiali?

- Była to bardzo sympatyczna, rzeczowa rozmowa. Czyli tak jak powinna wyglądać rozmowa trenera reprezentacji z trenerem klubowym. Umówiliśmy się też na kawę.

Czyli to nie koniec współpracy na linii Beenhakker - Smuda?

- Nie, a dlaczego ma być koniec. Ja robie to przede wszystkim dla reprezentacji Polski. Wiadomo, że klub jest ważny, ale jesteśmy Polakami i kadra to priorytet. W dalszej kolejności pomagam Beenhakkerowi.

Myślał trener nad objęciem posady selekcjonera reprezentacji?

- Wszystko w życiu jest możliwe i nie wykluczam takiego rozwiązania. Ale teraz najważniejszy jest Lech.

Źródło artykułu: