Sobotnie spotkanie przy Bukowej spotkało się z nadspodziewanie dużym zainteresowaniem ze strony kibiców. Na trybunach stawiło się blisko 3 tys. fanów GKS Katowice i wszyscy ci, którzy zdecydowali się na taki krok, nie pożałowali swojej decyzji, bo byli świadkami ciekawego widowiska, jakie gospodarze stworzyli wespół z Olimpią Grudziądz.
Mecz od początku lepiej ułożył się dla gospodarzy, którzy od pierwszego gwizdka sędziego przejęli inicjatywę, grając ładny dla oka futbol. Nie minęła minuta gry, a przed szansą stanął Arkadiusz Kowalczyk, który wpadł z piłką w pole karne grudziądzan, minął jednego obrońcę i uderzył tuż nad okienkiem bramki strzeżonej przez Michała Wróbla.
GKS grał w piłkę, ale to nastawiona na grę z kontry Olimpia powinna pierwsza otworzyć, a potem podwyższyć wynik. Dwukrotnie w poprzeczkę katowickiej bramki trafiał bowiem Piotr Ruszkul, a strzał z bliska Dariusza Kłusa świetną paradą obronił Witold Sabela. Po okresie słabszej gry w ostatnim kwadransie pierwszej połowy GieKSa tuż przed przerwą na nowo przejęła inicjatywę i szybko przyniosło to efekt bramkowy.
W 40. minucie spotkania świetnym dograniem z prawego skrzydła popisał się Przemysław Pitry, a stojącemu tuż przed bramką Grzegorzowi Fonfarze nie pozostało nic innego, jak wpaść z piłką do pustej bramki. Krótko po wznowieniu gry drugą bramkę mógł dołożyć jeszcze Kowalczyk, ale piłka po jego strzale z półwoleja zatrzymała się między nogami rozpaczliwie interweniującego Wróbla.
Po przerwie GKS w dalszym ciągu miał mecz pod kontrolą. Co prawda trener Tomasz Asensky nie zamierzał składać broni, czego świadectwo dał wpuszczając na boisko po godzinie gry Adama Cieślińskiego, stawiając na grę bardziej ofensywną. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w 69. minucie spotkania, kiedy po dograniu Ruszkula rezerwowy napastnik Olimpii urwał się obrońcom GieKSy, ale uderzył tuż obok słupka.
Chwilę później po dograniu z rzutu rożnego Sabelę do kapitulacji zmusił Kłus, ale sędzia liniowy zasygnalizował ofsajd pomocnika grudziądzan i słusznie bramki nie uznał. GKS nastawiony był wtenczas na obronę korzystnego dla siebie wyniku i grę z kontry. Mimo kilku świetnych okazji katowiczanie nie zdołali już jednak podwyższyć wyniku, co zaowocowało nerwową dla gospodarzy końcówką.
Mało kto jednak spodziewał się takiego końca spotkania. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry po dograniu z rzutu rożnego bramkę na wagę remisu zdobył dla gości Wróbel, który niczym Zeus zstąpił z Olimpu, kiedy opuszczając własne pole karne powędrował w "16" GieKSy, po czym ładnym strzałem głową umieścił piłkę w siatce po dograniu Mariusza Kryszaka. - Obrońcy GKS-u chyba trochę mnie zlekceważyli, bo zupełnie mnie nie kryli. Piłka spadła mi na głowę i chciałem ją zgrać w głąb pola. Nie miałem pojęcia, że to wpadnie - triumfował golkiper grudziądzkiej drużyny.
GKS Katowice - Olimpia Grudziądz 1:1 (1:0)
1:0 - Grzegorz Fonfara 40'
1:1 - Michał Wróbel 90+4'
Składy:
GKS Katowice: Witold Sabela - Michal Farkas, Mateusz Kamiński, Adrian Napierała, Bartłomiej Chwalibogowski, Alan Czerwiński (90+3' Krzysztof Wołkowicz), Kamil Cholerzyński, Grzegorz Fonfara, Marcin Pietroń (61' Rafał Kujawa), Arkadiusz Kowalczyk (82' Bartosz Sobotka).
Olimpia Grudziądz: Michał Wróbel - Robert Pisarczuk, Sławomir Mazurkiewicz (46' Mariusz Kryszak), Marcin Staniek, Marcin Woźniak, Michał Łabędzki, Dariusz Kłus (85' Marcin Smoliński), Adrian Frańczak, Dariusz Gawęcki (63' Adam Cieśliński), Maciej Rogalski, Piotr Ruszkul.
Żółte kartki: Marcin Pietroń, Bartłomiej Chwalibogowski, Arkadiusz Kowalczyk, Grzegorz Fonfara, Alan Czerwiński (GKS) - Dariusz Gawęcki, Michał Łabędzki (Olimpia).
Sędzia: Artur Ciecierski (Warszawa).
Widzów: 3000.