Jak można było się spodziewać, Michał Listkiewicz nie zostawił suchej nitki na byłym asystencie Leo Beenhakkera. Ujawnia, że Dariusz Dziekanowski był złym współpracownikiem i "gdyby bardziej rygorystycznie podchodzić do regulaminów i wewnętrznych ustaleń, to powinien stracić pracę znacznie wcześniej".
- Ale czuję do niego słabość, więc przymykałem oko na różne sprawy (...) Kary, nagany, spóźnienia. Jakby to policzyć, to palców u rąk by nie starczyło - tłumaczy Listkiewicz.
- Powiem jeszcze coś, o czym jeszcze nie mówiłem. Nie podobało mi się, że Darek woził Beenhakkera na oficjalne i półoficjalne spotkania do ówczesnego ministra sportu Tomasza Lipca. Życie pokazało, że stawiał na złego konia - dodaje.