- Spodziewałem się, że ten mecz będzie trudny. Stanković nie jest zawodnikiem idealnym do gry tuż przed linią obrony, ale mając takie trudności z wyborem środkowego obrońcy, Cambiasso był ostatnim, który mógł zagrać na tej pozycji. Innej opcji nie miałem. Do mojej dyspozycji nie byli: Chivu, Burdisso, Samuel, Rivas. Cordoba zasiadł tylko na ławce - powiedział trener.
Portugalczyk nie chciał powiedzieć, czym jego zdaniem spowodowany był brak zwycięstwa w pierwszym meczu. - Nie lubię się na ten temat wypowiadać po zakończonych meczach. Nie w telewizji na oczach wszystkich. Po tym spotkaniu mogę powiedzieć, że jeden punkt zdobyliśmy my, jeden nasi rywale. To konsekwencja wyniku. Jedna drużyna lepsza od drugiej w pierwszej połowie. Straciliśmy kontrolę nad tym meczem, panowanie nad piłką. Kiedy wydawało się, że druga połowa może być lepsza w naszym wykonaniu. Kiedy można było się spodziewać, że nasi zawodnicy mogą strzelić drugą bramkę, która przesądzi o losach spotkania, reakcja Sampdorii była silniejsza. Nie byliśmy w stanie wygrać tego starcia - dodał Portugalczyk.
- 1:1 to wynik, który odzwierciedla sytuację. Jak już powiedziałem na jednej konferencji prasowej, czeka nas maraton. Nie jest dramatem porażka w pierwszym meczu, nie jest nim remis na bardzo trudnym terenie. Nie jestem super szczęśliwy. Tak jest tylko wtedy, kiedy wygrywam po dobrej grze. Drużyna nie grała źle. Zremisowała na trudnym terenie. Sampdoria to drużyna, która gra pewnym systemem od dłuższego czasu. W meczu z Interem całkowicie to zmieniła. Dla mnie to coś znaczy, wiele znaczy. Nie chciałbym przeczytać w prasie, że ten wynik jest rezultatem niezbyt dobrej gry Interu. Chciałbym, by zostało wspomniane o zasługach Sampdorii, która zrobiła sporo, by wywalczyć ten punkt - podkreślił.
We Włoszech nawet po remisie dziennikarze biorą niejako "pod lupę" trenera. - Ja jestem gotowy na wszystko. Takie jest moje życie i jestem na to gotowy - zakończył.