Co widział pan Tomasz?

Piłkarze Ruchu Chorzów nigdy jeszcze nie wygrali w Wodzisławiu Śląskim meczu z miejscową Odrą. Zła passa została podtrzymana. Podopieczni Duszana Radolskiego kolejny raz wracają z leżącego niedaleko czeskiej granicy miasta bez punktów. Po analizie spotkania okazuje się jednak, że Niebiescy wcale nie musieli tego pojedynku przegrać.

Należy jasno stwierdzić, że arbiter główny tego pojedynku, Tomasz Mikulski wypaczył wynik! Sędzia nie uznał chorzowianom dwóch prawidłowo zdobytych bramek. Decydujący moment miał miejsce na początku gry. W 5. minucie do siatki głową trafił młody snajper z Cichej, Marcin Sobczak, ale Mikulski gola nie uznał. Po spotkaniu arbiter główny niepewnym głosem tłumaczył, że tuż przed oddaniem strzału napastnik Ruchu faulował. - Piłkarz Ruchu lekko, ale skutecznie popchnął obrońcę Odry - stwierdził sędzia przed kamerami stacji CANAL+. Sobczak wyjaśniał z kolei, że nie popełnił przewinienia. Rzekomo poszkodowany w całej sytuacji defensor wodzisławian, Jacek Kowalczyk z ogromnym uśmiechem na twarzy powiedział, że gol został słusznie nieuznany. Wypowiadając te słowa obrońca Odry omal nie parsknął do kamery śmiechem.

Drugi kontrowersyjny moment w tym pojedynku miał miejsce w 40. minucie. Sędzia podyktował rzut karny dla Odry za zagranie ręką w polu karnym Rafała Grodzickiego. - Obrońca Ruchu zagrał piłkę ręką. W tej sytuacji była ona w nienaturalnej pozycji i karny był ewidentny - wyjaśnił Tomasz Mikulski. - To była reakcja odruchowa - tłumaczył stoper Niebieskich, ale decyzji arbitra to nie zmieniło. W tej sytuacji opinie co do słuszności podyktowania karnego są podzielone. Chorzowianie podłamani wcześniejszym nieuznanym golem i późniejszą utratą dwóch bramek specjalnie nie protestowali. Po spotkaniu trener chorzowian, Duszan Radolsky nauczony, że z sędziami lepiej nie wojować stwierdził dyplomatycznie, że sędzia na boisku jest panem sytuacji i trzeba szanować jego decyzje.

Szkoleniowiec nie chciał odnieść się również do drugiej nieuznanej bramki dla chorzowian. W 70. minucie golkiper Odry tak niefortunnie interweniował, że piłka po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Pavola Balaza została wybita z linii bramkowej przez bramkarza, odbiła się od Martina Fabusza i wpadła do bramki. Sędzia dopatrzył się faulu Grodzickiego na Stachowiaku, który widząc co się dzieje, zaczął symulować kontuzję. - Gol był prawidłowy. Stałem przed bramkarzem, a to nie jest zabronione - zapewniał po spotkaniu obrońca Ruchu. Tomasz Mikulski stwierdził jednak, że Grodzicki zaatakował golkipera Odry w momencie piąstkowania przez niego piłki. My, mimo dogłębnej analizy tej sytuacji faulu dostrzec nie potrafimy.

Trzy kontrowersyjne decyzje sędziego zaważyły na wyniku meczu Odry z Ruchem. W magazynie "Szybka piłka" były bramkarz reprezentacji Polski, Maciej Szczęsny poradził Tomaszowi Mikulskiemu, aby ten zamiast sędziowaniem zajął się numizmatyką. Punktów Ruchowi to nie zwróci, ale przynajmniej znajdujący się aktualnie w słabej formie sędzia nie skrzywdzi błędnymi decyzjami innych drużyn.

Dodajmy, że Tomasz Mikulski nie pierwszy raz w bieżącym sezonie w meczu z udziałem Ruchu popełnił błąd. W derbach w Zabrzu arbiter dał się nabrać na teatralny upadek Tomasza Zahorskiego i pokazał drugą żółtą kartkę Maciejowi Scherfchenowi. Wcześniej nie wyrzucił z boiska notorycznie faulującego piłkarzy Ruchu Marko Bajicia, który z boiska ostatecznie wyleciał dziesięć minut przed końcem gry.

Jak na zaledwie cztery kolejki ekstraklasy, chorzowianom już wystarczy spotkań rozstrzyganych przez sędziego z Lublina.

Komentarze (0)