"Ilekroć klub sportowy wyciąga ręce po pomoc, spotyka się to z dużą dozą powściągliwości ze strony włodarzy poszczególnych Miast. Jednak mało który klub w swojej historii wychował dziesiątki olimpijczyków, święcił mistrzowskie tytuły w wielu dyscyplinach sportowych, wpłynął na rozwój setek zawodników, którzy na przestrzeni lat zdobywali najwyższe laury nie tylko dla Warty, ale i dla stolicy Wielkopolski - miasta, które dziś odwraca się do klubu plecami. Po moim przyjściu do Warty i objęciu prezesury niecałe dwa lata temu wiedziałam, że praca nad dalszym rozwojem tego zasłużonego, sportowego organizmu będzie pochłaniać wiele pieniędzy. Wydawałam je licząc, że z pomocą Miasta Poznania, miasta w którym się wychowałam, będę mogła wyznaczać Warcie coraz ambitniejsze cele. Sama razem ze swoją firmą nie jestem już w stanie utrzymywać finansowo piłkarskiej Warty. Klub bez jakiejkolwiek pomocy Miasta Poznana po prostu upadnie" - napisała Izabella Łukomska-Pyżalska w liście do Ryszarda Grobelnego.
"Zdaje sobie sprawę z ograniczonych możliwości finansowych miasta - jest jednak wiele płaszczyzn, na których choćby niewielka pomoc może okazać się bezcenna. Mam tu na myśli inwestycje w klubową infrastrukturę czy w uzdolnioną młodzież, rozwijającą swoje umiejętności w naszej szkółce piłkarskiej".
"Funkcjonowanie klubu na pierwszoligowm poziomie pochłania minimum 2-2,5 mln złotych rocznie. Jeżeli chcemy myśleć o awansie Warty do Ekstraklasy, budżet powinien wynosić 4-5 mln na sezon. Obecna kwota, którą otrzymuje sekcja piłki nożnej klubu z Urzędu Miasta, to 40 tysięcy złotych na jedną z dwóch rund sezonu.
To kropla w morzu potrzeb. Niestety ta kropla nie zmienia faktu, że w Poznaniu coraz bliżej nam do sportowej pustyni. nie chcę, aby w ten pustynny krajobraz wpisała się także Warta. Niestety nasz klub nie był w stanie spełnić finansowych oczekiwań operatora stadionu, który nazywa się Miejskim. Dziś jesteśmy zmuszeni rozgrywać swoje mecze na kameralnym obiekcie przy Drodze Dębińskiej, którego infrastruktura mimo licznych inwestycji, nadal nie nie spełnia pierwszoligowych warunków licencyjnych. W stolicy Wielkopolski istnieje klub, który przez lata mógł liczyć na pomoc włodarzy miasta. Tym klubem nie jest "Duma Wildy", która przez lata skazana na samą siebie, może dopełnić swojej historii w sposób gwałtowny i bolesny, na oczach całej, nie tylko sportowej Polski" - dodaje Łukomska-Pyżalska. Przypomnijmy, że w ostatnich latach ze sportowej mapy Poznania zniknął żużel (PSŻ), koszykówka męska w TBL (PBG Basket), koszykówka żeńska w FGE (INEA AZS i MUKS). Prezes Warty przypomina, że klub jest znany nie tylko w Polce, ale i za granicą, a ekwiwalent reklamowy klubu waha się między 5 i 7 mln zł
"Sądzę, że w każdym mieście powinna być zachowana równowaga - mieszkańcy powinni mieć możliwość rozwoju na wielu płaszczyznach, nie tylko kulturalnej, ale także sportowej. Najbardziej medialnym sportem w Polsce jest piłka nożna - jeśli w Poznaniu możemy mieć wiele teatrów i muzeów (dofinansowanych przez Urząd Miasta), to nic nie stoi na przeszkodzie, by wesprzeć także najstarszy klub piłkarski w Poznaniu."
"Nazwę klubu, który pokochała, podobnie jak tysiące kibiców, tworzą dwa nierozerwalne człony: "Warta" i "Poznań". Głęboko wierzę, że ten drugi nie odwróci się od pierwszego" - pisze na zakończenie prezes Warty.
Poznań prawie 600 tys ludzi i tak naprawdę tylko Lech
Zielona Góra Żużel ekstraliga; koszykówka ekstraklasa, a miasto tylko 118 tys mieszkań Czytaj całość