Artur Długosz: Jak na gorąco po meczu oceni pan te zawody?
Kamil Karcz: Trzeba sobie powiedzieć jasno, że szybko stracone przez nas gole ustawiły ten pojedynek. Nasze starania do wyrównania przypominały bicie głową w mur. Udało się tylko zdobyć jednego gola. Szkoda, że nie udało się nam zdobyć chociaż jednego punktu. Żałujemy tego, ale walczymy dalej.
Dzisiaj zawiodła chyba koncentracja. Szybko straciliście dwie bramki. Co się takiego z wami stało w tym spotkaniu?
- W ostatniej chwili wypadł nam ze składu Krystian Lebioda. Trener Łach musiał dokonać na szybko zmian w składzie na ten pojedynek. Wyszło tak jak wyszło. Jesteśmy drużyną i nie będziemy zwalać na nikogo winy za porażkę. Straciliśmy te dwie bramki, ale tak się już zdarza. Trzeba grać dalej i próbować odbić to sobie w kolejnych meczach ligowych.
Na pewno liczyliście dzisiaj, że uda wam się wygrać i tym samym zrewanżować się za porażkę w Świnoujściu z Flotą.
- Wielu dodawało sobie te trzy punkty już przed sobotnim widowiskiem. Wszyscy myśleli, że to będzie łatwy mecz i bez problemów wygramy. Trener nasz przestrzegał, że z takimi drużynami się gra najgorzej. To już drugi beniaminek, z którym nie udaje się nam zdobyć chociażby jednego punktu. To jest trochę przykre, ale trzeba grać dalej i wygrywać z innymi zespołami.
Nie zlekceważyliście rywala?
- Trudno tutaj mówić o lekceważeniu. Tak jak już wspominałem. Te dwie, szybko stracone bramki przesądziły o wszystkim. To praktycznie ustawiło całe spotkanie. Na tym szczeblu rozgrywek jeśli straci się bardzo szybko nie jedną, a dwie bramki, to potem jest niezwykle ciężko zrobić dobry wynik. Nam się niestety nie udało się zrobić wyjątku i zdobyć chociażby jeden punkt.
Dzisiaj byliście cieniem tego zespołu, który tak dobrze grał z Zagłębiem Lubin czy Koroną Kielce.
- Na pewno ten pojedynek nie był najlepszy w naszym wykonaniu. Te szybko stracone bramki nas podłamały. Ciężko było coś z tym zrobić. Nie potrafiliśmy złapać właściwego rytmu.
Nie było widać żadnego ładu, porządku, racjonalnego rozgrywania piłki przez Stal. Akcje najczęściej kończyły się bardzo szybko.
- Pierwsza połowa w naszym wykonaniu nie była na pewno najlepsza. Mieliśmy kilka sytuacji do zdobycia gola. Nie udało się niestety. Zabrakło chyba zimnej krwi. Była okazja by zdobyć w meczu z Dolcanem chociaż jeden punkt. Niestety nie udało się.
Przed wami ciężki dni. Najpierw wyjazd w środę do Gorzowa, później u siebie Górnik Łęczna.
- Zgadza się. Mamy w środę wyjazd do Gorzowa Wielkopolskiego. Tam będzie również bardzo ciężki pojedynek. To kolejny beniaminek, a jak pokazują wyniki trudno się nam gra z beniaminkami. Potem Łęczna, która również weszła dopiero do ligi. Na pewno jednak postaramy się o rehabilitacje za ostatnie dwie porażki. Zrobimy wszystko by zadowolić kibiców.
A jaki dorobek punktowy zadowoli was w tych dwóch meczach?
- Nie ma co zakładać ile punktów mamy zdobyć. Trzeba po prostu wyjść na boisko i starać się wygrać mecz. Już wielu kibiców dopisywało sobie punkty z Dolcanem, a wiemy jak wyszło. Wszystko zweryfikuje boiska. Nie ma łatwych drużyn w tej lidze.
A jakie cele ma Stal na ten sezon?
- Cel jest taki, abyśmy się utrzymali w lidze i zajęli jak najwyższe miejsce. Zadowoli nas na pewno miejsce w środkowej części tabeli. A jak będzie, to się okaże. Nie mamy na pewno celu, którym byłby awans. Obecnie tego klubu nie stać na taki spektakularny sukces.
Jaki cel ma pan?
- Jaki jest mój cel? Chciałbym bardzo grać tak, żebym został zauważony i chciałbym bardzo wypromować się i zagrać w ekstraklasie. Mam nadzieję, że dzięki grze w Stali uda mi się osiągnąć te zamierzenia.
Chciałby pan zostać w Stalowej Woli na dłużej?
- Póki co w Stalowej Woli jestem do końca obecnego sezonu. Zobaczymy jak dalej się potoczą sprawy. Może zostanę w Stali, a może nie. Okaże się wszystko.