Jacek Grembocki (trener Znicza Pruszków): Gratuluję zwycięstwa Rysiowi, bardzo ważnego dla niego. Nie ukrywam, że dla nas te trzy punkty byłyby równie wartościowe. Na pewno był to mecz walki. Zarówno jedna, jak i druga drużyna chciały wygrać ten mecz. Sytuacji bramkowych nie było za dużo. Najbardziej boli mnie to, że straciliśmy trzy punkty, a przeciwnik oddał jeden strzał i to grając u siebie. My, żeby wygrać w Pruszkowie musimy oddać 10-15 strzałów. Tu udało się przeciwnikowi po znakomitej akcji. Uczulałem swoich piłkarzy, że są groźni w bocznych sektorach. Bardzo ciężko gra się w Lublinie. Kiedyś grałem tutaj jako piłkarz i również było bardzo ciężko. Czekam na następny, bardzo ważny mecz z Koroną u siebie.
Adrian Paluchowski (Znicz Pruszków): Na pewno zabrakło trochę szczęścia. Wydaje mi się, że mieliśmy więcej sytuacji bardziej klarownych, niż Motor. W pierwszej połowie graliśmy dobrze, było w miarę pozytywnie, ale straciliśmy bramkę. Mówi się trudno. Lublin jest ciężkim terenem, bo Motor walczy o cenne dla niego punkty. Niestety nie udało się wygrać i musimy to nadrobić w następnym meczu.
Wojciech Wocial (Znicz Pruszków): Myślę, że w pewnym momencie zabrakło nam szczęścia, bo pod koniec mieliśmy chyba jedną z najbardziej dogodnych sytuacji, w której potrzebne było szczęście, by zdobyć gola i wywieźć choć jeden cenny punkt. Szczęścia a przede wszystkim zimnej krwi w niektórych momentach, gdyż mieliśmy sytuacje, oddawaliśmy strzały, ale czegoś zabrakło do ich wykończenia. Mieliśmy tutaj przede wszystkim zremisować, a nawet wywieźć zwycięstwo - to był nasz cel. Nie przyjechaliśmy po porażkę. Byliśmy zmotywowani do walki z Motorem. Wiedzieliśmy, że to nie jest łatwy przeciwnik, graliśmy tutaj w poprzednim sezonie, także ponieśliśmy porażkę 0:1. Jest to ciężki stadion, ciężko gra się z tym zespołem, także nie do końca zrealizowaliśmy to, co zostało nam przekazane przez trenera na odprawie.
Ryszard Kuźma (trener Motoru Lublin): Przede wszystkim dziękuję za gratulacje, po raz drugi w tej rundzie. Na pewno jestem zadowolony z tego powodu. Wszyscy musimy być zadowoleni z tego, że drużyna Motoru po słabym początku nabrała charakteru, bo naprawdę wcale nie grało się łatwo. Ilość sytuacji mówi o tym. Proszę też zobaczyć, jaki dorobek ma zespół Znicza. A wszystkie mecze, poza jednym, grał na wyjeździe. Na boisku nie było miejsca, ani czasu, żeby cokolwiek ułożyć. Próbowaliśmy dłużej utrzymywać się przy piłce, niż Znicz, ale każde zagranie za naszych obrońców było groźne. Do przerwy mieliśmy dwie podobne sytuacje, których nie zakończyliśmy golem. Udało nam się po przerwie. Cieszymy się z tych trzech punktów.
Damian Falisiewicz (Motor Lublin): Wygraną z Turem Turek i remisem z GKS Katowice udowodniliśmy, że stać nas na wiele. Pokazaliśmy, że woli walki i zaangażowania nam nie brakuje. Wkładamy w grę dużo siły i zdrowia. Cieszymy się, że zdobywamy kolejne punkty. Oby było ich jak najwięcej, bo będą potrzebne w końcowym rozrachunku.
Paweł Maziarz (Motor Lublin): Myślę, że kontrolowaliśmy już przebieg gry po strzelonej bramce. Poza jedną kontrowersyjną decyzją sędziego w ostatniej minucie, goście nie stworzyli sobie chyba żadnej klarownej sytuacji. Musimy grać swoje - dobrą piłkę, utrzymywać się długo przy niej. Nie będziemy zaskakiwać, będziemy grać swoje, a wyniki same przyjdą.
Marcin Popławski (Motor Lublin): Rywale za bardzo nie szli do przodu. Chwała nam za to, że udało się strzelić bramkę na 1:0 i dowieźliśmy to prowadzenie do końca. Tak właśnie gra się w tej lidze - strzelić bramkę i utrzymywać wynik. Nie efektownie, ale efektywnie. Mam nadzieję, że po tej kolejce wydostaniemy się ze strefy spadkowej i będziemy piąć się w górę tabeli.