- Nie było mnie nawet na liście rezerwowych, ale wcześnie rano zadzwonił trener, porozmawialiśmy chwilę i lecę do Polski. Takie to już moje zwariowane życie - mówi włączony w trybie awaryjnym do kadry, Marek Saganowski.
- Przylatuję na zgrupowanie z nadzieją, że meczów ze Słowenią i San Marino nie obejrzę z ławki. Że uda się w nich zagrać i pokazać z dobrej strony. Czuję się dobrze, w klubie gram regularnie, nie mam żadnych problemów z formą - dodaje.