Piotr Wiśniewski: Czy decyzja Polskiego Związku Piłki Nożnej o tym, że wszystkie mecze eliminacyjne reprezentacja rozegra na Stadionie Narodowym w Warszawie zamyka furtkę mniejszym ośrodkom na organizację spotkań kadry?
Radosław Michalski: Nie zamyka. Trzeba uszanować decyzję zarządu PZPN. Nie po to budowano Stadion Narodowy, aby teraz nie grała na nim drużyna narodowa. Są jeszcze mecze towarzyskie. Jestem przekonany, że te spotkania zorganizują inne ośrodki niż Warszawa.
Ostatnimi czasy wiele mówiło się o szansach Trójmiasta na organizację marcowych meczów kadry Waldemara Fornalika. Mecz z San Marino miał odbyć się w Gdyni, a z Ukrainą w Gdańsku. Wysoko stały akcje tych miast?
- Prowadziliśmy na ten temat rozmowy. Problem pojawił się w przypadku Gdyni. Stadion, na którym na co dzień gra Arka, zdaniem działaczy Polskiego Związku Piłki Nożnej jest za mały, aby gościć reprezentację, nawet ze słabszym przeciwnikiem. Ten pomysł odpadł już przedbiegach. Szansa pojawiła się za to przed Gdańskiem. Jednak po niedawnej decyzji PZPN-u wiemy, że i na to nie mamy szans. Oczywiście wolałbym, aby mecze o punkty rozgrywane były u nas, ale rozumiem też rachunek ekonomiczny. Mimo wszystko jak piłkarze zagrają tam szósty, dziesiąty, piętnasty pojedynek, to poczują, że to naprawdę jest ich stadion.
Pan jako prezes Pomorskiego Związku Piłki Nożnej nadal forsować będzie u piłkarskich władz pomysł z meczem kadry na Pomorzu?
- Prowadzone są rozmowy dotyczące spotkania Polska - Dania. Ta data jest znakomita dla Gdańska, bo to okres wakacyjny i sezon turystyczny, podczas którego wielu Polaków przyjeżdża nad morze. Na pewno nie zabrakłoby chętnych na mecz. Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki naturalne, wydaje się, że organizacja spotkania z Danią powinna przypaść Gdańskowi.
Czy centrala PZPN-u oceniając potencjał Pomorza sugeruje się tylko i wyłącznie siłą piłkarską?
- Nie. Po meczu Polska - Urugwaj spływały do nas pozytywne opinie. Wszyscy wyrażali się w samych superlatywach o organizacji. Bardzo spodobał się też stadion, który wizualnie wielu urzekł. Sam Zbyszek Boniek przyznał, że gdyby nie Stadion Narodowy, to w Gdańsku częściej gościłaby reprezentacja. Nie mam do nikogo pretensji, rozumiem czym sugerowano się stawiając na Warszawę. My na pewno nie przestaniemy forsować kandydatury Gdańska. Trzeba jednak pamiętać, że w trakcie eliminacji meczów towarzyskich jest mniej. Mniej także okazji do goszczenia reprezentacji.
Niemal pełen stadion na towarzyskich meczach reprezentacji (z Niemcami oraz Urugwajem - przyp. red.) świadczą, że Pomorze dysponuje dużym rynkiem zbytu. Zapotrzebowanie na kadrę jest spore.
- Trójmiasto dowiodło jak świetnie potrafi zorganizować mecze. Gdynia pokazała jak wzorcowo można przeprowadzić spotkanie U-21 Polska - Portugalia. Stadion był pełen, atmosfera bardzo dobra. Z pewnością była to dobra promocja stadionu w Gdyni. W przyszłości na pewno będzie można powalczyć o mecze młodzieżówki na gdyńskim obiekcie, bo jak już wcześniej powiedziałem - obiekt jest za mały dla pierwszej drużyny.
Jak mijają pierwsze miesiące pana kadencji w Pomorskim Związku Piłki Nożnej? Co udało się już zrealizować?
- Wiele musimy poukładać organizacyjnie. Trochę zmian nas czeka. Jesteśmy w trakcie sezonu i nie możemy od razu stawiać wszystkiego na głowie. Spokojnie układamy koncepcję, chcemy zmodernizować stronę internetową, usprawnić biuro. Próbujemy rozwiązać problem z badaniami lekarskimi. Jest co robić, ale o wielkich efektach na razie nie możemy mówić. Fakt jest taki, że poprzednicy prowadzili związek "na luzie". Wystarczy wprowadzić trochę normalności, a będzie to wszystko fajnie dograne. Obecnie jestem w komisji piłkarstwa amatorskiego, gdzie zasiada wielu prezesów z regionów. Mój głos powinien być liczący się, bo zostałem przewodniczącym tego gremium. Będę bliżej PZPN-u, a wówczas łatwiej o realizację celów poszczególnych związków.
A jak układa się pana współpraca z klubami z Pomorza? Rozmawiał pan już z przedstawicielami większych i mniejszych klubów?
- Dużym klubom jak Lechia i Arka za wiele nie mogę pomóc. Bardziej muszę dbać o mniejsze zespoły, a konkretnie piłkarstwo amatorskie. W tej kwestii jako związek mamy większe pole do popisu. Jeśli chodzi o kluby zawodowe, to funkcjonują one na zasadach spółek akcyjnych. Są więc poukładane, odpowiednio zorganizowane, mają system szkolenia młodzieży, który dobrze się sprawdza. Nasza pomoc nie jest więc aż tak bardzo potrzebna, ale możemy pomóc na przykład w kwestiach prawnych.
Zbigniew Boniek zaproponował reformę rozgrywek juniorskich. Młodzi piłkarze rywalizować będą teraz na szczeblu centralnym. To dobry pomysł?
- Mogę tylko przyklasnąć tej decyzji. Wcześniej gdy pracowałem w Lechii, obserwowałem rozgrywki juniorskie z udziałem biało-zielonych i Arki. Te zespoły w sezonie miały tylko dwa poważne mecze, miedzy sobą. To zdecydowanie za mało, dlatego pochwalam inicjatywę Bońka. Z tego co wiem Polski Związek Piłki Nożnej dofinansowywać będzie wyjazdy. Młodzi piłkarze rozegrają więcej spotkań o stawkę. Rozgrywki będą centralne, ale podzielone na cztery części.
Jeśli chodzi o piłkę młodzieżową, to Pomorze może pochwalić się bardzo dobrymi wynikami. Mistrzostwo Polski juniorów starszych Arki, tytuł także dla juniorów młodszych Lechii.
- To pokazuje siłę tych klubów w piłce młodzieżowej. O Arkę i Lechię jestem spokojny, bo gołym okiem widać, że system szkolenia zbiera efekty. Z ciekawą inicjatywą wyszedł koncern Lotos, który zainwestował wielkie pieniądze w "biało-zieloną przyszłość z Lotosem". Nie mówimy o małych kwotach. Pieniądze w całości zostaną przekazane na młodych adeptów piłki, budowę ośrodków. Wielu dzieciaków z odleglejszych i biedniejszych regionów nie będzie musiało martwić się o sprzęt, dojazdy.
Kończąc naszą rozmowę, zapytam czego życzy pan sobie na 2013 rok lub co chciałby pan zrealizować?
- Przede wszystkim spokoju. Widzę, że w województwie pomorskim jest wiele niesnasek, ludzie szukają ciemnych kart, grzebią w przeszłości. Przypomina mi to walki polityczne. Życzyłbym sobie, aby wszyscy patrzyli w przyszłość, budowali, a nie pisali donosy czy atakowali.