- Chyba nikt nie wyobraża sobie straty punktów ze Słowenią czy też San Marino. Myślę, że możemy ze spokojem oczekiwać na te spotkania i być optymistami, podobnie zresztą jak Leo Beenhakker - powiedział serwisowi SportoweFakty.pl Jerzy Engel.
Były selekcjoner reprezentacji Polski uważa, że brak zawieszonych piłkarzy (Artura Boruca, Dariusza Dudki i Radosława Majewskiego) może mieć jakiś wpływ na atmosferę w zespole. - Drużyna jest żywym organizmem. Każda zmiana wprowadza jakąś niepewność. Trzeba pamiętać, że Boruc czy Dudka byli podstawowymi zawodnikami tej reprezentacji. Nie chciałbym oceniać, czy zasadne było robienie tak dużego szumu medialnego po incydencie we Lwowie. Wszystko zależy od filozofii przyjętej przez selekcjonera. Leo Beenhakker uznał, że sprawa nie powinna być "zamieciona pod dywan" i należy to uszanować - stwierdził Engel, dodając jednocześnie, że za jego kadencji podobne incydenty nie miały miejsca. - Szczęśliwie udawało nam się unikać takich sytuacji, mimo że wówczas w zespole było wielu piłkarzy grających na co dzień w dobrych europejskich klubach. Indywidualności w drużynie zatem nie brakowało.
Czy klapa EURO 2008 będzie miała wpływ na poczynania biało-czerwonych w eliminacjach MŚ 2010? - Mistrzostwa Europy to zamknięty rozdział i nie sądzę, żeby wydarzenia z Austrii i Szwajcarii źle wpłynęły na zespół w meczach, które przed nami. Zresztą w 2006 roku też nie powiodło nam się w wielkiej imprezie, a kilka miesięcy później rozpoczęły się eliminacje do EURO 2008, które zakończyły się awansem. Teraz Leo Beenhakker pozostał na swoim stanowisku, co gwarantuje ciągłość myśli szkoleniowej. Wielkich zmian w kadrze pewnie nie będzie. Odejdą tylko ci, którzy skończyli reprezentacyjną karierę, jak choćby Jacek Bąk. Być może w trakcie eliminacji do pierwszej jedenastki wejdą jakieś nowe twarze, ale wstrząsu się nie spodziewam - zakończył Engel.