Musiałem na trenerskie sacrum zasłużyć - rozmowa z Rafałem Górakiem, trenerem GKS Katowice

- W GieKSie wreszcie nikt nie unika trudnych tematów. Jesteśmy na dobrej drodze ku temu, by do klubu wróciła normalność - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Rafał Górak, trener katowiczan.

Marcin Ziach: Wkraczacie w kluczowy etap zimowego okresu przygotowawczego. Jest pan zadowolony z dotychczasowych postępów pracy?

Rafał Górak: Raczej nie wolno być niezadowolonym. Jest to jednak pewien etap pracy, a kolejne jeszcze przed nami. Na pewno mogę odczuwać satysfakcję widząc, jak zawodnicy pracują. Wszyscy są zdrowi, w większości udało nam się uniknąć poważnych urazów. Ta praca postępowała zgodnie z planem i mam nadzieję, że tak będzie już do końca.

Trudno póki co nazwać GKS Katowice królem zimowego okienka transferowego.

- Nie ma co jeszcze wyrokować, bo pewne ruchy ciągle są przed nami. Do drużyny wracają Rafał Sadowski i Jacek Kowalczyk, którzy jesienią z różnych powodów nie mogli być do mojej dyspozycji. Zresztą "Kowal" złapał kontuzję na początku okresu przygotowawczego i dziś musi nadrabiać zaległości, podobnie jak Jan Beliancin, który przeszedł tej zimy zabieg. Na pewno też kilku zawodników pozyskamy, bo jest grupa, której się przyglądamy i z pewnością uda nam się kadrowe braki uzupełnić.

Głośnych nazwisk przy Bukowej tej zimy można się spodziewać?

- W ostatnich okienkach preferowaliśmy model ściągania nieco mniej medialnych nazwisk z nadzieją, że ci chłopcy wyżej zajdą. Idziemy mniejszymi krokami, ale dzięki temu trafi do nas grupa ludzi wyselekcjonowanych, którzy wniosą do tej drużyny nową jakość. Zniesiony zakaz transferowy na pewno jest dla nas dużym plusem.

Macie za sobą jedno z najtrudniejszych półroczy w historii GieKSy. Piłkarze mówią, że kto w tej biedzie wytrzymał, nie mógł się z klubem nie zżyć.

- Podpisuję się pod tym obiema rękami. Nie jestem przecież człowiekiem, który GieKSiarzem się urodził i chodził na Bukową z szalikiem, a dzisiaj nie wyobrażam sobie innego miejsca na ziemi. Te wszystkie zawirowania bardzo mocno nas związały, ale ciągle jesteśmy na etapie przejściowym. Potrzebna jest dobra organizacja i stabilizacja. Wtedy GKS będzie szybko, coraz większymi krokami, z kolan się podnosił.

Zaczątki zapowiadanych przez miasto Katowice zmian są już widoczne?

- Nie ulega wątpliwości, że na pewno tak. Musimy mieć jednak świadomość, że temat jest szeroki i trudny do poukładania w krótkim czasie. To nie jest tak, że po okresie biedy ktoś nagle przyjdzie, wkręci żarówkę i zapali światło. To wszystko jest złożone i pracy potrzeba całą masę, by to wszystko wyglądało jak powinno wyglądać. Pierwsze zmiany jednak już widać i jestem przekonany, że klub zmierza w dobrym kierunku.

Janusz Gancarczyk zanim pojawił się w GieKSie na testach mówił, że dostał ofertę z klubu I ligi z aspiracjami na walkę o wysokie cele już za rok.

- Z Jasiem nie znamy się jeszcze jak przysłowiowe "łyse konie", więc nie chciałbym oceniać czy faktycznie mówił o GKS-ie czy o innym klubie. To zawodnik o uznanej marce i na pewno inne oferty także miał. Zaproponowałem mu testy w Katowicach, podjął rękawicę i myślę, że obie strony grają na uczciwych zasadach. Jeżeli Jasiu przekona się do nas, a my do niego, to w niedalekiej przyszłości z tej współpracy możemy czerpać wiele korzyści. To wszystko są jednak naczynia połączone i chcąc wykrzesać jego potencjał musimy wykonać wszyscy ciężką pracę, której się nie boimy.

Nazwisko Rafała Góraka dziś jest wymieniane w charakterze trenera, który w końcu okiełznał nietuzinkowy talent Przemysława Pitrego.

- To jest bardzo doświadczony piłkarz i on sam doskonale wie, jak powinien pracować, by być w dobrej formie. Nie ukrywam jednak, że wiele razem przegadaliśmy, żeby ten złoty środek na jego skuteczność znaleźć. To wszystko udało się w nim wykrzesać, bo w każdym meczu rundy jesiennej było na boisku widać jego charyzmę. Udało nam się to i myślę, że obaj z tej współpracy jesteśmy zadowoleni, bo kroczymy w jednym kierunku.

Na początku roku na odżywki i posiłki dla zawodników pieniędzy nie brakowało?

- Nie brakowało, ale powoli zbliża się Wielkanoc i mam nadzieję, że ona też będzie dla nas dobra.

Zatem za poprawą dyspozycji zespołu i zmianami właścicielskimi także w klubowej kasie zaczynają pojawiać się miedziaki?

- Czujemy wsparcie, którego wcześniej brakowało. Nazbierało się tych zaległości tyle, że nie da się wszystkiego załatwić jednym przelewem, ale mamy dżentelmeńską umowę z radą nadzorczą i zarządem, która jest respektowana. W klubie jest dobra atmosfera, nikt nie ucieka od trudnych tematów. Razem opracowaliśmy plan, który wspólnie realizujemy i jeżeli nic się w tej sferze nie zmieni, to na pewno będzie dobrze.

Zima przynosi nieoczekiwane rozwiązania. Warta Poznań może nie przystąpić do rozgrywek, a Polonia Bytom myśli już o sezonie w II lidze.

- Wygląda na to, że drżeć o utrzymanie w I lidze faktycznie nie będziemy musieli, ale wydaje mi się, że plany i aspiracje GKS Katowice powinny sięgać znacznie wyżej niż walka o utrzymanie. Na chwilę obecną naszym sukcesem jest to, że od strefy spadkowej dzieli nas w miarę bezpieczny dystans. Teraz nie interesują mnie problemy innych klubów, to co się dzieje w Poznaniu i Bytomiu. Liczą się dla mnie wyzwania, jakie niesie przed sobą praca dla GieKSy. Na wiosnę musimy ten bezpieczny dystans utrzymać, by się kilkoma słabszymi meczami w dolne rejony tabeli nie zaplątać.

Na start wiosny GKS Katowice trzy mecze zagra na wyjeździe. Wyniki tych spotkań mogą być kluczowe dla powodzenia całej rundy.

- Będziemy tymi meczami pracować na całą naszą dalszą pracę. Rozstrzygnie się w nich czy emocjonować będziemy się walką o wyższe miejsce w tabeli, czy też zaraz nie będziemy mieli kogoś na plecach. Wydaje mi się, że GieKSa nie powinna myśleć o tym, by zanotować dobrą wiosnę. Musimy myśleć dalekosiężnie, by przez dobrą wiosnę zanotować jeszcze lepszą jesień, by nasz klub był za rok co najmniej na miejscu w górnej połówce tabeli.

Odpowiada pan na pytania z uśmiechem na ustach. Po trudnym okresie w Radzionkowie i Katowicach wydaje się, że wreszcie pracować będzie łatwiej.

- Najwidoczniej musiałem jako trener taką trudną szkołę życia przejść, by wreszcie zasłużyć na ten komfort pracy. Nic mi w życiu nie przychodziło łatwo, dlatego wierzę, że to sacrum osiągnę w GKS Katowice.

Pana uczeń Artur Skowronek już w T-Mobile Ekstraklasie, teraz pora, żeby pan do niego dołączył.

- Chciałbym bardzo. Najlepiej z GieKSą.

Komentarze (0)