Nie marzeniami, a ciężką pracą będę uparcie dążył do postawionego sobie celu - rozmowa z Rafałem Dardą

- Pamiętam, że grając z Wisłą Płock zagrałem na czterech różnych pozycjach, a w jednej rundzie w sumie na siedmiu pozycjach pomijając chyba jedynie atak - wspomina [tag=35820]Rafał Darda[/tag] , kapitan KS Polkowice.

Rafał Darda pochodzi z Giżycka, ale miłość do piłki nożnej zaprowadziła go między innymi do Krakowa. Przez kilka sezonów młody piłkarz reprezentował barwy Wisły Kraków, przez 2 lata grał w drużynie juniorów, rok w rezerwach i dwa lata w Młodej Ekstraklasie. Teraz 23-letni środkowy obrońca spełnia się w roli kapitana II– ligowego KS Polkowice.

Kiedy zaczęła się pana przygoda z piłką nożną?

Rafał Darda: Już w szkole podstawowej jedynymi zajęciami jakie mnie interesowały było właśnie wychowanie fizyczne. Z całą resztą jakoś musiałem sobie radzić, ale to sport był moją największą pasją. Pamiętam, że nie raz nauczyciel od wuefu ratował mnie przed gorszą oceną z innych, mniej ciekawych przedmiotów. Mając 10 lat jeden z kolegów z klasy namówił mnie na mój pierwszy prawdziwy trening piłkarski. Zajęcia odbywały się w miejscowym klubie Mamry Giżycko. Było to dla mnie niezwykłe przeżycie, właśnie wtedy zakochałem się w piłce nożnej, już wiedziałem kim chcę być w przyszłości. Zajęcia prowadził trener Marek Radzewicz. I to właśnie on odkrył we mnie talent piłkarski, wierzył we mnie i dzięki niemu zaczęła się moja przygoda z tym sportem. Jeździliśmy na mecze do okolicznych miasteczek a z czasem na kadrę wojewódzką. Trener Radzewicz wspiera mnie do dziś.

Czy już w dzieciństwie chciał Pan zostać piłkarzem?


- Właściwie od dziecka oglądałem wszystkie możliwe mecze, nie tylko piłki nożnej, interesowała mnie każda forma aktywnego spędzania czasu. Podczas gdy moi koledzy byli zafascynowani bajkami, ja potrafiłem godzinami oglądać kanały sportowe. Pamiętam, że ze szczególnym zachwytem oglądałem Wisłę Kraków podczas pucharu UEFA w sezonie 02/03, gdy świetnie radzili sobie z takimi drużynami jak Parma czy Schalke. Pomyślałem wtedy, że to jest drużyna moich marzeń.

I marzenie się spełniło …

- W końcu pojawiła się wielka szansa. W wieku 16 lat pojechałem razem z kolegą na testy właśnie do Wisły Kraków. Mieliśmy tylko jeden mecz (podczas którego musieliśmy się zaprezentować) z nami przyjechało 20 innych chłopaków na testy z całej Polski. Byłem bardzo zdenerwowany, ale też zadowolony ze swojej gry. Nie sądziłem jednak, że to ja będę jedną z osób, które wybiorą. Ale stało się, wielka niespodzianka. W ciągu tygodnia zadzwonili do mnie z wiadomością, że chcą abym grał w ich klubie. To były ogromne emocje, w wieku 16 lat miałem zostawić dom, przyjaciół, miasto rodzinne i wyjechać na drugi koniec Polski. Nie zastanawiałem się jednak długo, taka okazja mogła się trafić tylko raz, no i to była drużyna moich marzeń. Spędziłem tam pięć najpiękniejszych lat mojego życia. Życie w internacie nauczyło mnie radzić sobie w każdych warunkach, nawet jeśli na początku było mi ciężko. To tam poznałem moich najlepszych przyjaciół, wśród nich dorastałem, wspólnie wchodziliśmy w dorosłe życie. W tym klubie grałem 5 lat. 2 lata w drużynie juniorów, rok w rezerwach, a ostatnie 2 lata w Młodej Ekstraklasie. Tutaj też zdobyliśmy mistrzostwo Młodej Ekstraklasy. Niezwykłe dla mnie przeżycie. W wieku 20 lat nadszedł czas refleksji, co dalej. Zdawałem sobie sprawę, ze mając za konkurentów jednych z najlepszych piłkarzy w naszym kraju, takich jak, Cleber, Głowacki, nie mam szans dostać się do pierwszej drużyny Wisły. Byłem młody, jeszcze mało doświadczony, a trener stawiał na zaufanych zawodników. A ja po prostu chciałem grać, w poważnej, seniorskiej drużynie. Nie satysfakcjonowało mnie siedzenie na ławce. Odszedłem więc z klubu w poszukiwaniu miejsca gdzie będę mógł wykazać się na boisku i realizować. Trenowałem w kilku klubach, ale ciągle to nie było to. Na pół roku powróciłem w rodzinne strony aby grać w 3 lidze. Pojawił się moment zwątpienia. Młodemu obrońcy ciężko było zaufać, nie naszym zadaniem jest strzelanie goli, więc trudniej dojrzeć w takim zawodniku talent. Zacząłem zastanawiać się, czy aby na pewno piłka jest tym, co w życiu chcę robić. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej trenowałem z wielkimi gwiazdami, a teraz wylądowałem w jednej z niższych lig. Nie przestałem jednak wierzyć, że jeszcze mi się uda, wspierał mnie, jak zawsze, trener Radzewicz. Zagrałem w Olecku świetną rundę i dzięki temu zacząłem grać w drugoligowych Wigrach Suwałki. Początki były bardzo ciężkie, nieznane nazwisko, więc tak naprawdę wszystko musiałem zaczynać od początku, udowadniać, że warto wziąć mnie do lepszej drużyny. Na dodatek wypróbowywano mnie na wielu różnych pozycjach. Pamiętam, że grając z Wisłą Płock zagrałem na 4 różnych pozycjach, a w jednej rundzie w sumie na 7 pozycjach pomijając chyba jedynie atak. Zimą 2011 Wigry miały problemy organizacyjne, więc postanowiłem znaleźć inny klub, i tak trafiłem do pierwszoligowego KS Polkowice. I właśnie tutaj gram do dziś.

To chyba była dobra decyzja?

- Od poprzedniego sezonu (i spadku z pierwszej do drugiej ligi) zmienił się praktycznie cały nasz skład. Teraz zespół tworzą bardzo młodzi zawodnicy, głównie wychowankowie. Większość z nich grywała tylko w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy. Zmienił się również trener. W zasadzie wszystko musieliśmy budować od początku, a na przygotowanie był tylko miesiąc. Gdy zaczął się sezon nie znałem nawet większości imion kolegów z drużyny. Kilka pierwszych meczów poszło nam dość nieudolnie, mimo to po pewnym czasie zaczęliśmy się bardziej rozumieć na boisku, i stworzyliśmy fajną drużynę. Teraz nasza sytuacja w tabeli przedstawia się całkiem nieźle, co niezwykle mnie cieszy, gdyż już po kilku meczach przejąłem opaskę kapitana po kontuzjowanym koledze. Cieszę się, że udało mi się choć trochę zdobyć zaufanie trenera. Zawsze staram się odpowiednio zmotywować moją drużynę, i mam nadzieje, że przyczyniłem się do wygranych. Udało mi się nawet strzelić 3 gole, co jak na środkowego obrońcę, jest całkiem przyzwoitym wynikiem. Teraz, powoli przygotowujemy się do rundy wiosennej. Jesteśmy optymistycznie nastawieni, mamy młody, silny zespół i bardzo ambitnego trenera. Już w rundzie jesiennej pokazaliśmy, że potrafimy sobie nieźle poradzić z silnymi drużynami i wierzę, że wiosną będzie jeszcze lepiej.

Czy chętnie bierze pan udział w akcjach charytatywnych? Słyszałam między innymi, że występował pan w roli nauczyciela w suwalskiej Szkole Podstawowej nr 9.

- Uwielbiam dzieci i bardzo chętnie biorę udział we wszelkich akcjach. Na przykład będąc w Wigrach jeździliśmy po różnych szkołach promując piłkę nożną. Dostawaliśmy do prowadzenia jedną klasę, którą mięliśmy przygotować, by później wyłonić tę najlepszą. Dzieciaki słuchały z uwagą każdej naszej wskazówki. To było niesamowite przeżycie, mam nadzieje, że udało mi się pokazać jak piękny może być ten sport i kto wie, może zainspirowałem kogoś by w przyszłości został piłkarzem. Ostatnio w mojej rodzinnej miejscowości został zorganizowany turniej piłkarski dla dzieci. Zostali zaproszeni wszyscy piłkarze wywodzący się z Giżycka i okolic. Świetnie się bawiłem biorąc udział w różnych konkursach. W niektórych chłopcach widziałem siebie z czasów dzieciństwa. Oni już wiedzieli, że w przyszłości chcą grać w piłkę.

Jakie ma pan hobby poza piłką nożną?

- Tak naprawdę interesują mnie wszelkie aktywne formy spędzania wolnego czasu, uwielbiam grać w tenisa ziemnego, pływać, czy grać w siatkówkę. Wolne chwile spędzam również na czytaniu książek, najbardziej kryminałów Cobena, a czasem też ciekawą biografię jakiegoś piłkarza. Lubię chodzić do kina na dobre filmy, oczywiście z narzeczoną (śmiech).

Wiem, że również pańska siostra gra w piłkę nożną. Czy grali może państwo razem w dzieciństwie? Czy ktoś jeszcze w pana rodzinie zajmuje się zawodowo sportem?

- Moja starsza siostra Kamila również grała w piłkę nożną. To dość nietypowe zajęcie, jak na kobietę. Jako dzieci pogrywaliśmy razem, choć najczęściej kończyło się to śmiechem. Gdy już dostałem się do Wisły postanowiła pójść moim śladem. Często prosiła o to, bym nauczył ją różnych piłkarskich sztuczek np. żonglerki. Wraz ze swoją drużyną kilkakrotnie zdobyły mistrzostwo polski juniorek i seniorek. Grała także w reprezentacji Polski kobiet. Jednak w naszym kraju piłka nożna kobiet nie jest rozpromowana i niestety nie można tego traktować jako zawód a bardziej hobby. Skończyła zatem AWF w Krakowie i teraz uczy sportu dzieci. Mimo to zamiłowanie do piłki nożnej jej pozostało, ponieważ nadal pogrywa w różnych drużynach i ogląda mecze. Widzimy się rzadko, ale zawsze mamy wspólny temat: piłkę.

Najlepsze wspomnienia związane z piłką nożną? Może bramka, którą pan najbardziej pamięta? Najlepsze akcje na boisku, które pan wspomina.

- Mam wiele pięknych wspomnień związanych z piłką. Jednak niewątpliwie wydarzeniem które najbardziej utkwiło mi w pamięci jest mecz z Koroną Kielce o mistrzostwo Młodej Ekstraklasy. Graliśmy na własnym boisku, 2 punkty przewagi Korony, ostatnia minuta meczu i bezbramkowy wynik. Zawodnicy z Kielc już zaczynali się cieszyć i krzyczeć, aby sędzia zakończył mecz. Jeden z kolegów uderzył piłkę w pole karne przeciwnika, zawodnik Korony chciał ją wybić, ale nie trafił czysto, piłka spadła pod nogi jednego z naszych zawodników, któremu udało się strzelić gola. Wtedy usłyszeliśmy gwizdek sędziego, a wszyscy zaczęli wbiegać na murawę, zarówno zawodnicy rezerwowi jak i kibice. Jeszcze długo po meczu nie mogliśmy uwierzyć w to co się stało, to było niezwykłe zwycięstwo.
Innym ważnym w moim życiu wydarzeniem był mecz z Legią w Ostrowcu Świętokrzyskim. Był to okres kiedy dostałem się do pierwszej drużyny seniorów Wisły. Nawet jeśli uczestniczyłem tylko jako zawodnik rezerwowy, organizacja i emocje panujące na stadionie wywarły na mnie ogromne wrażenie. Wprawdzie przegraliśmy 2:1, ale było to niewątpliwie jedno z najwspanialszych przeżyć w moim życiu.

Marzenia, plany na przyszłość związane z piłka nożną i nie tylko?

- Jeśli chodzi o marzenia odnośnie mojej kariery piłkarskiej, staram się raczej patrzeć realistycznie, wiem, że życie potrafi brutalnie sprowadzić na ziemie. Nie marzeniami a ciężką pracą będę uparcie dążył do postawionego sobie celu. Chciałbym grać jak najlepiej i na jak najwyższym poziomie. Powiedzmy, że moje marzenia zmieniają się w miarę osiąganych celów, ciągle chce więcej. Jak na razie specjalnych planów na przyszłość nie mam, zjeździłem prawie całą Polskę, grając w różnych klubach, więc na pewno chciałbym w końcu znaleźć swoje miejsce, grając w dobrym klubie, mieć żonę u boku i kiedyś dzieci, a być może w dalekiej przyszłości zając się trenowaniem dzieciaków, by nigdy nie tracić kontaktu z tym pięknym sportem.

Źródło artykułu: