Łukasz Gikiewicz w meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała strzelił dla WKS-u bramkę już w doliczonym czasie gry. Dzięki temu trafieniu mistrzowie Polski z Góralami zdołali zremisować. Napastnik zdobycie gola celebrował sam. W spotkaniu Pucharu Polski "Giki" również wpisał się na listę strzelców. Tym razem po zdobyciu gola gratulacje złożyli mu już koledzy ze Śląska. - Chciałbym dodać, że cieszyliśmy się drużynowo i chciałbym skończyć ten niepotrzebnie rozdmuchany temat. Naprawdę, są ciekawsze rzeczy - dla przykładu Śląsk awansował do półfinału Pucharu Polski i o tym piszmy, a nie o tym, jak cieszyliśmy się z bramki. Wtedy tam była 90. minuta, ja nawet nie powinienem się cieszyć, tylko biec w kierunku środka boiska, by szybko wznowić grę. Jednak codziennie nie zdobywa się takich bramek, stąd taka celebracja. Atmosfera w drużynie była i jest cały czas bardzo dobra - zaznaczył Gikiewicz.
Napastnik cieszy się oczywiście z gola strzelonego drużynie ze Świnoujścia. - Choć muszę zaznaczyć, że trafienie z meczu z Flotą to większa zasługa Sebka Mili, bo zagrał kapitalną piłkę i nie zostało mi nic innego, jak skierować ją do bramki - powiedział "Giki".
W sobotę mistrzowie Polski w wyjazdowym spotkaniu zagrają z PGE GKS-em Bełchatów, który wiosną nie stracił jeszcze gola. Dla Gikiewicza bełchatowianie to jednak wymarzony rywal. - Niektórzy mówią, że strzelam tylko z Bełchatowem (śmiech). Cieszę się, że trener mi zaufał i teraz chcę mu się odpłacić. Ja jestem takim zawodnikiem, że nawet jak nie gram, to trzymam kciuki za kolegów. Dobrze się czuję i muszę być skoncentrowany cały mecz, bo tak jak w Świnoujściu, mogę mieć jedną okazję i trzeba ją wykorzystać. Przy okazji chciałbym także dodać, że tę bramkę i zwycięstwo dedykuję kibicom Lechii Gdańsk - podsumował piłkarz Śląska Wrocław.