Korona Kielce przegrała w piątek w Lubinie z KGHM Zagłębiem Lubin. Obok GKS-u Bełchatów to jedyna drużyna, która w tym sezonie jeszcze nie zwyciężyła na obcym obiekcie. Kielczanie mieli nadzieje, że zła seria zostanie przełamana.
- Wyglądało to obiecująco, ale tak było na większości wyjazdów, które remisowaliśmy lub przegrywaliśmy. Co z tego, że statystycznie byliśmy lepsi? Liczy się to, co jest w sieci - kręcił głową po ostatnim gwizdku sędziego Leszek Ojrzyński.
Już jedenaście meczów Korona pozostaje bez zwycięstwa na wyjeździe w obecnych rozgrywkach. Dzięki zwycięstwu Zagłębie minęło w ligowej tabeli swoich piątkowych rywali. - Po raz jedenasty czujemy niedosyt. Nie udało się nam jeszcze wygrać na wyjeździe, ale to był jeden z tych meczów, w którym nie zasłużyliśmy na porażkę. Na pewno, to znaczy moim zdaniem, powinniśmy ugrać tu remis. Niestety nie zamienialiśmy swoich sytuacji na bramki. Wyszło tak, że traciliśmy gole w najmniej oczekiwanych momentach - przyznał opiekun Korony.
Drugie trafienie pokrzyżowało plany Ojrzyńskiemu, który szykował się do zmiany ustawienia. Chciał przejść na trzech obrońców i zaatakować Miedziowych większą liczbą graczy. - Były to piękne gole, po strzałach z dystansu. Chcieliśmy przejść na ustawienie z trzema napastnikami, trzema obrońcami i zagrać va bank, ale, niestety, w międzyczasie straciliśmy drugą bramkę - potwierdził.
- Te bramki nie były identyczne, ale identycznie się zakończyły. Pierwsza strata była w środku pola, a druga w linii obrony. Najważniejsze jest rozpoczęcie akcji, bo można jej zapobiec w zalążku. Finalnie wyszło jednak podobnie. Na sto strzałów zza szesnastki, po czterech padają gole. No, może po dziesięciu... W całej mojej pracy do tej pory widziałem trzy takie bramki. W piątek w Lubinie zobaczyłem kolejne dwie i to w jednym meczu! Te strzały sporo nas niestety kosztowały - dodał.
Ojrzyński nie traci nadziei w wyjazdowe zwycięstwo. - Liga się jeszcze nie kończy. Gramy dalej, a to dla nas nowe doświadczenie. Chcieliśmy być pierwszymi, którzy wygrali w Lubinie, bo do tej pory Koronie nie udało się to tutaj nigdy. Niestety, nie tym razem - podsumował.