Franciszek Smuda (Lech Poznań): Sprężaliśmy się na ten mecz przez trzy dni, w trakcie których zespół był w komplecie. Wyszedł nam wynik, ale nie uniknęliśmy błędów w środkowej strefie. Wisła liczyła, że zagramy od początku defensywnie. Wiedzieliśmy jednak, iż jeżeli zamierzamy wygrać w Krakowie, to musimy czymś zaskoczyć Wisłę. I to nam się udało, bo zaczęliśmy ich atakować. Ten mecz już jest historią, teraz najważniejszy jest mecz z Austrią Wiedeń. Nie możemy popełniać takich błędów w środku pola w Wiedniu. Nie graliśmy zespołowo tak, jakbym tego sobie życzył. Z kolei pod kątem zaangażowania nie mam żadnych pretensji do zawodników - zagraliśmy dokładnie w tym elemencie tak, jakbym sobie tego zawsze życzył, w lidze czy pucharach.
Maciej Skorża (Wisła Kraków): Mecz od pierwszych minut przypominał scenariusz z horroru. Po siedmiu minutach przegrywać tak ważny mecz 0:2, podczas gdy to nam zależało by zacząć dobrze i grać pressingiem na połowie rywala. Pierwsza bramka stracona po wyrzucie z autu, druga po rykoszecie. Brakowało nam także takie zwyczajnego farta, który zazwyczaj mamy w Krakowie. Nie potrafiliśmy złapać naszego rytmu gry. Lech złapał wiatr w żagle, był nastawiony na grę z kontry. Po dwóch zmianach staraliśmy się po przerwie odwrócić losy meczu. Pierwsza porażka za mojej kadencji na własnym stadionie. Ona boli, ale nie będę robił z niej tragedii.