Śląsk Wrocław w piątkowym spotkaniu efektownie pokonał Wisłę Kraków i wrócił do walki o podium w T-Mobile Ekstraklasie. - Szybko strzelona bramka dodała mojej drużynie pewności siebie. Ważne było również to, że jeszcze przed przerwą podwyższyliśmy wynik. Potem mogliśmy kontrolować przebieg meczu i strzelić kolejnego gola. Nie byliśmy zadowoleni w drugiej połowie z naszej gry, bo popełnialiśmy proste błędy, traciliśmy piłkę i Wisła mogła strzelić gola. Wtedy mecz stałby się inny. Nad tym musimy jeszcze pracować, bo sami sobie komplikowaliśmy sytuację. Mamy kontrolę nad meczem, a sami sobie stwarzamy problemy. Myślę jednak, że ogólnie zagraliśmy dobre spotkanie - powiedział Stanislav Levy.
W kolejnym spotkaniu WKS-u w Białymstoku z Jagiellonią nie będzie mógł zagrać Rafał Grodzicki. - Mieliśmy przed rozpoczęciem rundy problem po odejściu Tomka Jodłowca ze stworzeniem obrony, szukaliśmy najlepszego rozwiązania. Podczas treningów w tygodniu na pewno ustalimy, jak wystąpimy przeciwko Jagiellonii - wyjaśnił szkoleniowiec.
Tym razem, po zwycięstwie Wisłą, Stanislav Levy nie musiał swoich zawodników nazywać "pozorantami". - Kto nigdy nie siedział na ławce trenerskiej i nie stracił bramki w 93. minucie, ten nie wie, jakie to są emocje. Dla mnie to była, jest i będzie drużyna na pierwsze miejsce. W Gliwicach nie powinniśmy stracić gola w doliczonym czasie gry - skomentował Czech. W meczu z Wisłą na boisku w ogóle nie pojawił się Waldemar Sobota, a Krzysztof Ostrowski został zmieniony już w przerwie. - Zmiana Ostrowskiego wynikała z jego problemów z kolanem, sam poprosił w przerwie o zmianą. Z kolei Waldek Sobota był przeziębiony i nie chcieliśmy ryzykować, wystawiając go do składu - powiedział opiekun zielono-biało-czerwonych.
Do końca sezonu nie zostało już zbyt wiele czasu. Wszystkich fanów WKS-u nurtuje pytanie co dalej stanie z zespołem WKS-u. - Chciałbym, żeby zawodnicy zanim wyjadą na urlopy wiedzieli, czy będą tu na kolejny sezon. Życzyłbym sobie, żeby wszyscy ci, którzy w meczu z Wisłą zagrali w pierwszym składzie zostali we Wrocławiu - podsumował Stanislav Levy.