Gdy Bayern Monachium tuż półfinałami Ligi Mistrzów poinformował, że pozyskał za 37 mln euro Mario Goetze, wśród sympatyków Borussii Dortmund zawrzało. Fani nie przebierali w słowach, określając wychowanka ich klubu, który wyraził zgodę na transfer do głównego rywala BVB, mianem "zdrajcy" i "najemnika".
Protesty przeciwko decyzji 20-latka powtórzyły się podczas pojedynku obu drużyn w 32. kolejce Bundesligi. Na trybunach Signal-Iduna Park zawisł wówczas sporych rozmiarów transparent z napisem "Goetze, spier**laj".
Kiedy w środę okazało się, że "Super Mario" nie wystąpi w finale Champions League z uwagi na kontuzję, kibice Borussii zaczęli podejrzewać, że Goetze rozmyślnie odmówił gry przeciwko przyszłemu pracodawcy, zwłaszcza że jeszcze kilka dni temu - zamiast prowadzić intensywną rehabilitację - poszukiwał mieszkania w Monachium. Na forach internetowych ponownie pojawiło się mnóstwo nieprzychylnych komentarzy wymierzonych w reprezentanta Niemiec.
"Gdy już na początku meczu z Realem doznał kontuzji uda, od razu pomyślałem o udawanym urazie, ale sądziłem, że się myliłem...", "Czego innego można było się spodziewać po człowieku o takim charakterze?", "On nie jest wart, by jeszcze kiedykolwiek założyć koszulkę Borussii", "Śmieszne! To było do przewidzenia, że uniknie meczu z Bayernem", "Zdecydował po prostu, żeby nie strzelić bramki przeciwko swojej nowej drużynie", "Nie da się pogodzić gry w finale z szukaniem mieszkania w Monachium", "Pewnie chodziło o to, że gdyby zagrał nie pojawiłby się punktualnie na bankiecie Bayernu po finale" - piszą wściekli fani Borussii, o czym informuje portal DerWesten.
Co oczywiste, Goetze z zarzutami kibiców się nie zgadza i w wydanym oświadczeniu poinformował, że jest mu niezmiernie przykro z tego powodu, że nie pomoże ekipie Juergena Kloppa na Wembley. Wątpliwości nie ulega fakt, że absencja ofensywnego pomocnika to ogromne osłabenie Borussii. - Bez Goetzego Borussia jest praktycznie bez szans. Jego nieobecność może okazać się decydująca - uważa Ottmar Hitzfeld.