Utrzymanie dla Stalówki na wyciągnięcie ręki

Stal Stalowa Wola po kolejnym, trzecim już zwycięstwie z rzędu jest już o włos od utrzymania. Tym razem w hutniczym mieście przegrał bezpośredni rywal w walce o II ligę, Garbarnia Kraków.

Zielono-czarni długo męczyli się z Garbarnią. Dopiero w ostatnim kwadransie meczu Stalowcy zaczęli trafiać do siatki rywali. Bohaterem spotkania niewątpliwie był Radosław Mikołajczak. - Cieszę się z tej bramki, przełamałem się. Udało mi się potem także dograć do pustej bramki. Najważniejsze jest, że zdobywamy bardzo cenne trzy punkty. Wiedzieliśmy, że będzie to trudne spotkanie. Trener nas uczulał, że mimo iż Garbarnia jest za nami, to bardzo trudny rywal. Tak się okazało. Dopóki nie zdobyliśmy gola mecz był ciężki, aczkolwiek Garbarnia nie stworzyła sobie sytuacji. Graliśmy konsekwentnie, brawa dla chłopaków, dla całej drużyny. Te punkty dają nam taki luz psychiczny. Mam nadzieję, że nie spoczniemy na laurach i będziemy grali jeszcze lepiej. Cieszę się, że nadszedł ten czas, że zacząłem strzelać bramki i pokazałem, że potrafię grać w piłkę. Może to dzięki temu, że nie mogłem zagrać w derbach z Siarką i tylko z trybun obserwowałem to wszystko, co się działo - stwierdził pomocnik Stalówki.

Niewątpliwie bardzo ważna dla losów pojedynku była końcówka pierwszej połowy, kiedy to czerwoną kartkę ujrzał były zawodnik Stali Paweł Byrski. - Źle się ustawiłem, próbowałem jeszcze jakoś zareagować, złapałem rywala i dostałem głupią żółtą kartkę. Przy drugiej nie wie jak to sędzia zinterpretował, ale wszyscy mówili, że to nie faulowałem tylko kolega z drużyny. Uznał jednak, że to ja przewiniłem. W głupim momencie ta czerwona kartka, gdyż wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą. Nie mogę nic powiedzieć o tej sytuacji, bo mógłbym powiedzieć za dużo, a o sędziach nam nie wolno się wypowiadać. To nie ja faulowałem. Arbiter był blisko i powinien widzieć całą tę sytuację. Kolega pchnął rywala pod moje nogi, ja się obracałem i zobaczyłem go i przeskoczyłem nad graczem Stali. Sędzia uznał, że to ja przeszkadzałem w dalszym rozwoju akcji - stwierdził Byrski.

Garbarnia nie miała w ogóle argumentów, aby móc przechylić szalę na swoją korzyść. Goście z Krakowa praktycznie nie stworzyli sobie okazji bramkowych, może poza jednym stałym fragmentem gry. - Chcieliśmy dać Stali się wyszumieć, wiedzieliśmy że nie mają ławki, a potem przejmować inicjatywę. Co z tego, skoro moim zdaniem później dwójka sędziów niszczy te zawody. Gdyby nie ta czerwona kartka, to mogłoby być różnie. Stali nie byłoby tak łatwo w drugiej połowie. Zdobyli gola, potem poszli za ciosem i trafili do naszej siatki po raz drugi. Mogliśmy spokojnie ten pojedynek zremisować - kontynuuje Paweł Byrski.

Niewątpliwie ta wygrana mocno zbliżyła ekipę ze Stalowej Woli do upragnionego utrzymania. O ile nie przydarzy się jakaś tragedia, to liga została uratowana. - Nie mówmy o utrzymaniu. Uciekliśmy spod topora, z tego dołu. Utrzymania jeszcze nie ma. Dopóki piłka w grze, to wszystko się może zdarzyć. Musimy do każdej kolejnej potyczki podchodzić bardzo skoncentrowani i myślę, że jak będziemy grać tak jak z Garbarnią, to na pewno się utrzymamy. Jeśli dalej będziemy robić takie postępy, to w przyszłym sezonie możemy powalczyć o wyższe cele niż tylko utrzymanie - dodał Mikołajczak.

Na skutek problemów kadrowych w wyjściowym składzie Stalówki zagrało dwóch juniorów. Młodzi chłopcy zaprezentowali się jednak przyzwoicie. - Wypada się cieszyć z wyniku. Cieszyć się trzeba, ze stalowowolska młodzież zadebiutowała i zaprezentowała się na miarę swoich możliwości. Mam nadzieję, że ci chłopcy wykorzystają szansę, jakim się im stwarza. Mają teraz swoje pięć minut. Życzę im z całego serca żeby to wykorzystali. Na pewno dostaną szansę też inni. Graliśmy na ile mieliśmy możliwości, potencjału. Szanowaliśmy rywala, to dobra drużyna i miejsce w tabeli nie odzwierciedla potencjału tej drużyny - zakończył opiekun zielono-czarnych Paweł Wtorek.

Źródło artykułu: