Radosław Mroczkowski gotowy na kolejną przebudowę zespołu
W piątek trener Widzewa Łódź Radosław Mroczkowski spotkał się z przedstawicielami mediów. Podczas spotkania szkoleniowiec łodzian podsumował miniony sezon i opowiedział o planach na kolejny rok.
Trener Widzewa Łódź rozpoczął swoją wypowiedź od obszernego podsumowania sezonu, która była połączona z prezentacją materiałów multimedialnych, na których zostały przedstawione treningi łodzian. - Wszystkich boli runda wiosenna, którą niedawno zakończyliśmy. Zdaję sobie sprawę, że to za mało, dużo za mało. Była za mała jakość, z czego zdajemy sobie sprawę. Nie chce się tłumaczyć, ani usprawiedliwiać. Gdybyśmy odwrócili rundy, to inaczej byśmy na to patrzyli. Początek mieliśmy bardzo fajny i wszyscy nam gratulowali. Przygotowania zimowe były najlepsze, jakie dotąd mieliśmy. Najlepiej przepracowaliśmy ten okres. To, co dalej, to suma różnych czynników. Pokazało, że nie było tak, jak być powinno. Czynniki sportowe i nie tylko. Detale wpływają na zespół. Wiele rzeczy nas zabiło i śmiało o tym mówię. To nie jest powód do usprawiedliwiania - rozpoczął swoją wypowiedź Radosław Mroczkowski.
Trener czerwono-biało-czerwonych nie ukrywał swoje rozczarowania z postawy swoich podopiecznych. Nie wszyscy z nich spisali się tak, jak tego po nich oczekiwano. - Nie wszyscy stanęli na wysokości zadania, jeżeli chodzi o grę. Gdybyśmy wygrali pierwszy mecz, to złapalibyśmy wiatr w żagle i inaczej by to wyglądało. Dopiero na Bełchatowie zdobyliśmy pierwsze punkty. Zespół przeżywał różne kłopoty organizacyjne i to się kumulowało. Później kartki i różne sytuacje sprawiły, że nie mogliśmy grać najsilniejszym składem. Kadra zawodnicza, na drugą runda, powinna być szeroka i powinna być duża rywalizacja. Jednak liczba naszych graczy była mniejsza, młodzi nie byli w takiej formie, jak chcieliśmy. Nie mogliśmy na nich optymalnie postawić. Brak rywalizacji i możliwości manewru sprawiał, że nie byłem w komfortowej sytuacji. Rezerwowi wchodzili i popełniali błędy. Przekładało się to na wynik. Liczyliśmy, że końcówka będzie lepsza, bez walki do końca o utrzymanie. Musieliśmy być bardzo skoncentrowani, nie popełniać błędów, ani nie chcieliśmy osiągnąć złego wyniku. Celem było utrzymanie, chcieliśmy to zrobić, mimo tych kłopotów. Chylę czoła przed zawodnikami, którzy wytrzymali ciśnienie, presje, sytuacje - powiedział.
Podczas minionego sezonu częściej, niż o postawie samego zespołu, mówiło się o kłopotach finansowych łodzian, którzy mieli problem z płaceniem na bieżąco pensji swoim graczom, co przekładało się na wyniki klubu. - Nie sztuką jest to przeżyć, to nie było łatwe, byłem z nimi na co dzień i wiem co przeżywali. Wiemy, że z klasą możemy się rozstać, bo nie wszyscy się spotkamy. Wiemy, że to jest dużo za mało na Widzew i nasze ambicje. Ale to pokazuje, z jaka sytuacje musimy się zmierzyć. Musimy walczyć na innych frontach, żeby klub złapał stabilizację. Jej brak wpływa na wyniki, co pokazują wyniki - przyznał.
Szkoleniowiec czerwono-biało-czerwonych opowiedział także o tym, jak będą wyglądać przygotowania do nadchodzącego sezonu. - Na pierwszym treningu spotykamy się 17 czerwca i przez dwa tygodnie trenujemy w Łodzi. Pierwsze sparingi zagramy 22 i 29 czerwca, ale rywali poznamy dopiero w późniejszym terminie. Na początek będzie bardzo dużo zawodników, bo musimy uzupełnić kadrę i zmierzyć się z dwutorową pracą. Na zgrupowanie wyjeżdżamy 1 lipca do Uniejowa i tam spędzimy 10 dni. Zagramy podwójne sparingi z Termalicą Nieciecza oraz Rakowem Częstochowa i zamkniemy wtedy kadrę na pierwszą cześć sezonu. Najważniejszym sprawdzianem będzie sparing z Omonią Nikozja w Opalenicy, który odbędzie się 6 lipca. Ostatnim sprawdzianem będzie mecz z Wisłą Płock, który odbędzie się 13 lipca. Jeżeli terminarz na to pozwoli, będziemy chcieli zagrać go u siebie - powiedział.