Borussia Dortmund swoje, a Robert Lewandowski swoje - tak w skrócie można określić słowne przepychanki klubu z polskim napastnikiem w ostatnich dniach.
- Dokładnie wiem, co prezes mi powiedział. Dla mnie liczy się to, że dał mi słowo. Mam nadzieję, że transfer dojdzie do skutku najszybciej, jak to możliwe - upiera się wicekról strzelców Bundesligi. - Nie dawałem Lewandowskiemu słowa, że będzie mógł odejść. Nie mam tutaj nic więcej do dodania - zaprzecza słowom napastnika Hans-Joachim Watzke. - Nie było składanej żadnej obietnicy dla Roberta - wtóruje mu Michael Zorc.
Bez względu na to, kto mija się z prawdą, faktem jest, iż kontrakt "Lewego" z BVB wygasa dopiero 30 czerwca 2014 roku. Uwagę na to zwraca w felietonie zatytułowanym "Czytaj swój kontrakt, panie Lewandowski!" dziennikarz Bildu, który śledzi losy transferu reprezentanta Polski.
Walter M. Straten bardzo krytycznie ocenia roszczeniową postawę 24-letniego snajpera Borussii. "Lewandowski ma prawo marzyć o transferze do Bayernu, dlaczego nie? Jeśli jednak Borussia nie wyraża zgody, musi - zwłaszcza, że oferuje mu się potrojenie zarobków - zachować się profesjonalnie!" - komentuje.
"Dla przypomnienia panie Lewandowski: pana kontrakt w Dortmundzie jest ważny do lata 2014 roku. Do tego czasu ma pan przeklęty obowiązek wypełniać zobowiązania wobec swojego pracodawcy - podobnie jak każdy inny pracownik!" - strofuje napastnika dziennikarz, zamieszczając wpis także w języku... polskim, na wypadek gdyby Lewandowski niedokładnie rozumiał po niemiecku.
Czy dalsza współpraca na linii piłkarz - klub będzie możliwa po ostrej wymianie zdań i wzajemnych oskarżeniach? Ponieważ jest to mało prawdopodobne, coraz więcej wskazuje na to, że "Lewy" zamiast do Bayernu trafi poza ligę niemiecką. Takie rozwiązanie powinno usatysfakcjonować obie strony.