Jeszcze niedługo przed niedzielnym meczem w Gdyni wydawało się, że będzie to kolejne spotkanie Arki na swoim stadionie w strugach deszczu. Mimo rozpogodzenia się na trybunach zasiadło zaledwie 6000 widzów, w tym wielu sympatyków gości - trybuna przyjezdnych była w niemal stu procentach zapełniona.
Arka wyszła na murawę tradycyjnie na żółto-niebiesko, ŁKS jak zwykle na biało-czerwono. Od samego początku spotkania lekko zarysowywała się przewaga gdynian, jednak w pierwszych minutach piłkarze obu drużyn wyraźnie nie chcieli pozwolić sobie na jakikolwiek błąd. Przez pierwszy kwadrans piłka często grana była w okolicach środka pola gry, wiele razy została wybita na aut. Więcej emocji niż na płycie boiska było na trybunach, ponieważ kibice zarówno gospodarzy, jak i gości co chwila skandowali bardzo nieprzyjazne wobec siebie nawzajem słowa.
W 15. minucie spotkania nastąpił atak łódzkiego KS - będący na lewej stronie Adam Marciniak próbował się przedrzeć lewą stroną, jednak jego długie podanie nie doszło do żadnego z kolegów. Po tej sytuacji nastąpiło kilka ataków Arki. w 18. minucie Marcin Pietroń zagrał technicznie z lewej strony do Zbigniewa Zakrzewskiego, a ten oddał strzał głową w kierunku bramki. Bogusław Wyparło mógł mówić o wielkim szczęściu - bramkarz cudem zdołał wybić futbolówkę poza linię bramki.
W 27. minucie pod polem karnym ŁKS doszło do niemałego zamieszania. Po chwili piłka doszła do Pietronia, a ten z bardzo ostrego kąta uderzył wprost w bramkę, pokonując bramkarza z Łodzi. Na początku nie było wiadomo, czy piłka po strzale nie dotknęła któregoś z obrońców, jednak sędzia spotkania pan Paweł Gil zaliczył tę bramkę pomocnikowi Arki.
Po utraconym golu łodzianie zwiększyli tempo gry, starając się doprowadzić do remisu. W 35. minucie groźną akcję przeprowadził Gabor Vayer, jednak sytuację wyjaśnił Tomasz Sokołowski, wybijając głową piłkę na rzut rożny. ŁKS grał bardzo nerwowo i ostro, sędzia często przerywał spotkanie gwizdkiem po faulach zawodników w biało-czerwonych strojach. Na przestrzeni kilku minut niecały kwadrans przed końcem pierwszej połowy żółtymi kartonikami ukarani zostali gracze obu drużyn: najpierw Michał Łabędzki z drużyny Arki, następnie Dejan Ognjanović, za bezpardonowy atak od tyłu w nogi Bartosza Ławy.
Przed końcem pierwszej połowy kilkoma bardzo dobrymi interwencjami popisał się Wyparło. Łodzianie byli zamknięci na własnej połowie, żółto-niebiescy stosowali pressing nawet na obrońcach ŁKS. W 45. minucie w jednej z kontr Rycerzy Wiosny rajdem przez połowę gospodarzy popisał się Jakub Biskup, jednak strzał oddany przez tego gracza okazał się bardzo niecelny. Po chwili sędzia zakończył pierwszą połowę.
Na drugą odsłonę ligowego spotkania w drużynie gości wszedł Labinot Haliti, zastępując pomocnika Zdzisława Leszczyńskiego. W 51. minucie w prawym narożniku ŁKS Łodź stanął Marcin Pietroń, posłał piłkę w pole karne rywali, tę dotknął jeszcze Marcin Wachowicz i w końcu Przemysław Trytko umieścił ją w siatce z najbliższej odległości. Arka podwyższyła wynik meczu na 2:0.
Przez pierwsze piętnaście minut drugiej połowy widać było wyraźną przewagę Arki Gdynia. W jednym z niewielu ataków ŁKS Adrian Woźniczka, który wszedł po pierwszych 45. minutach oddał niby to strzał, niby to dośrodkowanie w stronę Witkowskiego, który nie miał jednak większych problemów ze złapaniem piłki. Do 73. minuty graczom trudno było przedostać się pod pole karne rywali i piłka rozgrywana była raczej w środku pola.
Dopiero w 73. minucie trybuny znów ożyły, ponieważ po podaniu Pietronia do Bartosza Ławy kapitan Arki z kilku metrów strzelił pewnie w prawy róg bramki Wyparło i mieliśmy już wynik 3:0. Trzy minuty później z boiska zszedł jeden z najlepszych graczy niedzielnego spotkania, Marcin Pietroń, który w nagrodę za swoją postawę pożegnany został przez kibiców gromkimi brawami.
W 79. minucie łodzianie próbowali jeszcze dostać się pod bramkę Arki, Jakub Biskup dośrodkował z prawej strony, jednak w tej sytuacji pewnie piłkę wychwycił Witkowski. Następnie dwukrotnie strzały oddał na bramkę ŁKS Marcin Wachowicz, jednak jego płaskie strzały okazały się zbyt słabe, aby pokonać bramkarza gości. W 88. minucie zamieszanie pod polem karnym Arki mógł wykorzystać Dawid Jarka, lecz ubiegł go Witkowski, który w starciu z Jarką odniósł niegroźną kontuzję - sędzia na chwilę przerwał mecz.
W 91. minucie, na sam koniec spotkania, przedłużonego przez głównego arbitra o dwie dodatkowe minuty, po serii wybronionych strzałów Arki w końcu do bramki piłkę skierował nieobecny w pierwszej połowie Damian Nawrocik, który pewnym strzałem przy prawym słupku pogrążył ostatecznie ŁKS.
Po chwili Paweł Gil zagwizdał po raz ostatni, Arka wygrała na własnym terenie zasłużenie 4:0 z ŁKS Łódź. Był to mecz bardzo jednostronny, zwłaszcza w drugiej odsłonie gry, kiedy to na palcach jednej ręki można było doliczyć się groźniejszych akcji łodzian. Zawodnikiem, zdecydowanie zasługującym na pochwałę jest Marcin Pietroń, który zdobył jedną bramkę i przyczynił się do zdobycia przez swoją drużynę dwóch kolejnych.
Arka Gdynia - ŁKS Łódź 4:0 (1:0)
1:0 - Pietroń 38'
2:0 - Trytko 51'
3:0 - Ława 73'
4:0 - Nawrocik 90'
Składy:
Arka Gdynia: Witkowski - Sokołowski, Żuraw, Łabędzki, Płotka, Trytko (81' Niciński), Pietroń (75' Budziński), Ulanowski, Ława (84' Nawrocik), Wachowicz, Zakrzewski.
ŁKS Łódź: Wyparło - Ognjanović (53' Woźniczka), Marciniak, Mowlik, Adamski, Biskup, Kascelan, Leszczyński (46' Haliti), Vayer (73' Czerkas), Kujawa, Jarka.
Żółte kartki: Łabędzki (Arka) oraz Mowlik i Ognjanović (ŁKS).
Widzów: 6000.
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
Najlepszy gracz Arki: Marcin Pietroń.
Najlepszy gracz ŁKS: Jakub Biskup.