Barca w rytmie samby

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Przydomek urodzonego w Rio piłkarza wziął się od jego niskiego wzrostu - 167 cm. To nie przeszkadzało mu jednak w kolekcjonowaniu nie tylko kolejnych pięknych goli, ale i... kobiet. Futbolista prowadził swoje prywatne statystki, według których strzelił ponad tysiąc bramek oraz spał z ponad tysiącem niewiast. Pod tym względem, pomimo ogromnej różnicy wzrostu, mógłby stanąć w szranki z nieżyjącym już gwiazdorem koszykarskiej ligi NBA - Wiltem Chamberlainem. - Jestem kobieciarzem - stwierdza bez ogródek. - Zdarzyło się, że jednej nocy przewinęły się przez moje łóżko aż trzy dziewczyny.

DZIECIAK SZYBKI JAK BŁYSKAWICA

Romario z Barcelony udał się w rodzinne strony, by tym razem czarować swoją grą fanów Flamengo. Na nową brazylijską supergwiazdę cules czekali zaledwie rok, a następcą "Baixinho" w drużynie prowadzonej już przez sir Bobby'ego Robsona był Ronaldo. Ronaldo Luis Nazario de Lima gwoli ścisłości. Zawodnik, który w chwili transferu miał niespełna dwadzieścia lat i w dorobku cały mundial '94 przesiedziany na ławce rezerwowych, trafił do Barcy z... PSV Eindhoven. - Dzień, w którym działacze Barcy i PSV doszli do porozumienia, był wspaniały. Nie mogłem zostać dłużej w Eindhoven, więc musiałem szukać opcji, która pozwoliłaby mi stać się najlepszym piłkarzem na świecie - mówił "Il Fenomeno" ("Fenomen"), jak ochrzcili go włoscy dziennikarze.

Duma Katalonii zapłaciła za Ronaldo równowartość około 23 milionów euro. Nie była to mała kwota, lecz widząc zaprzeczające prawom fizyki dryblingi reprezentanta Canarinhos mało kto śmiał twierdzić, że pieniądze zostały wyrzucone w błoto. - Potrzebowaliśmy napastnika, który rozrusza trybuny, a Ronaldo był zawodnikiem potrafiącym poderwać z siedzeń sto dwadzieścia tysięcy kibiców - wspomina zmarły w 2009 roku sir Bobby Robson.
Ronaldo kosztował Barcę majątek Ronaldo kosztował Barcę majątek
"Il Fenomeno" tak jak jego starszy kolega, Romario, pochodzi z Rio de Janeiro. Wychował się w dzielnicy Bento Ribeiro, położonej w biedniejszej części miasta - Zona Norte, lecz znacznie mniej obskurnej niż Jacarezinho. W piłkę grał niemal od kołyski i miał w sobie tyle pasji, że miłość do futbolu kolidowała z zajęciami w szkole, które notorycznie opuszczał. Ojciec często zabierał go na Maracanę, gdzie chłopiec mógł podziwiać swojego idola - Zico. - Kiedy graliśmy z chłopakami na ulicy, zawsze byłem Zico. Jako dziecko bawiłem się w zbieranie autografów i ten od niego był dla mnie najcenniejszy. Mam go do dziś. Choć grałem nieco bardziej z przodu niż on, to próbowałem naśladować jego ruchy. Bezskutecznie, bo Zico był tylko jeden na świecie - wspomina Brazylijczyk.

Rodzice Ronaldo rozstali się w 1987 roku i od tego momentu chłopak wraz z rodzeństwem mieszkał z matką. Ojciec jednak o nim nie zapomniał i pielęgnował w synu miłość do futbolu. Pierwszym klubem Nazario de Limy był Valqueire Tennis Club, który rywalizował w fuetbol de salao - brazylijskiej odmianie piłki halowej. "Il Fenomeno" początkowo musiał grać jako bramkarz, ale po swoim pierwszym występie w polu i zdobyciu czterech goli nikt już nie miał wątpliwości, że to rola egzekutora jest mu pisana.

Następnie młodziutki Brazylijczyk rozwijał swoje umiejętności w halowej drużynie Social Ramos, do której ściągnął go Fernando dos Santos Carvalho. Stamtąd trafił już do "prawdziwego" zespołu piłkarskiego - Sao Cristovao, a potem do słynnego Cruzeiro Belo Horizonte, które było jego ostatnim przystankiem w drodze na podbój Europy. Transfer do PSV Eindhoven polecił mu sam Romario, który wówczas zdobywał bramki dla FC Barcelony - przyszłego klubu "Il Fenomeno". - Romario powiedział mi, że PSV jest jednym z najbardziej profesjonalnych i najlepiej zorganizowanych klubów w Europie - wspomina "Il Fenomeno". - Mają wszystko: ogromne zaplecze trenerskie, świetnych menadżerów, piękny stadion i drużynę będącą idealnym połączeniem młodości i doświadczenia. Mówił mi także, że to doskonałe miejsce na aklimatyzację w Europie i naukę europejskiego futbolu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×