Krzysztof Kotorowski: Straciłem na chwilę piłkę z oczu

Lech Poznań po raz drugi rozczarował w lidze i ponownie tylko zremisował. Wyrównująca bramka dla Cracovii Kraków padła po fatalnym błędzie Krzysztofa Kotorowskiego.

Michał Jankowski
Michał Jankowski
Lech Poznań długo męczył się z Cracovią Kraków, ale gdy Vojo Ubiparip zdobył gola, wydawało się, że Kolejorz zdobędzie trzy punkty. Jednak w 89. minucie błąd popełnił Krzysztof Kotorowski i przepuścił do bramki piłkę dośrodkowaną przez Saidiego Ntibazonkize. - Na pewno ta bramka nie powinna paść w taki sposób. Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że na chwilę straciłem piłkę z oczu. Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że ktoś ją przetnie i dlatego czekałem. Nie ma co ukrywać, że za długo. Powinienem pójść na piłkę i ją wybić. Czekałem jednak na przecięcie i się nie doczekałem - opowiada bramkarz Lecha.  

Mimo pechowo straconej bramki, lechici nie mogą powiedzieć, że wynik jest niesprawiedliwy. Co prawda w końcówce mieli więcej okazji, ale mając na uwadze całe spotkanie, nie zasłużyli na zwycięstwo. - Nie było to takie widowisko, jakie sobie zakładaliśmy. Muszę przyznać, że Cracovia przyjechała bez żadnego respektu i dobrze grała w piłkę. Mieliśmy jednak kontrolę nad grą, bo nie zagroziła nam za bardzo. Byliśmy więcej przy piłce, co jest oczywiste, bo graliśmy w Poznaniu. Stracony gol boli, ale trzeba żyć dalej - dodaje "Kotor".

Gra obronna poznaniaków może martwić, bo stracili oni gola w czwartym kolejnym meczu z rzędu. - Przed meczem mówiłem, żebyśmy zagrali na zero z tyłu i wygrali pewnie. Do tej pory w każdym meczu traciliśmy bramki, które były jednak niefortunne i moim zdaniem, można to szybko naprawić - kontynuuje Kotorowski nie tracąc wiary w sukces w kolejnych spotkaniach. - W końcu zaczniemy wygrywać. Suma szczęścia wyjdzie na zero. Jesteśmy przekonani o własnej wartości i sile. Nikt głowy w dół nie spuszcza, bo na razie nie ma żadnego alarmu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×