Wystrzelani zawczasu - relacja z meczu GKS Tychy - Energetyk ROW Rybnik

W meczu GKS-u Tychy z ROW-em Rybnik padło sporo bramek. Wszystkie miały miejsce w pierwszej połowie. Po zmianie stron piłkarze zaserwowali kibicom marną drugą część spotkania, zakończoną remisem 2:2.

W zespole Tomasza Fornalika nie było miejsca dla Łukasza Małkowskiego, który nabawił się kontuzji lewego barku. Z kolei w ekipie gości zabrakło Ryszarda Wieczorka na ławce trenerskiej oraz kapitana drużyny Kamila Kosteckiego. Do składu wskoczył za to 20-letni Paweł Staniczek.

Początek był piorunujący w wykonaniu gospodarzy. Już w 2. minucie meczu Mateusz Mączyński wpadł w pole karne, dogrywając piłkę do Pawła Smółki, a ten ustrzelił swoją trzecią bramkę w tym sezonie. W 24. minucie gry piłkarze ROW-u wyrównali za sprawą Rafała Kurzawy, który wykończył ładną akcję rybniczan i dokładne podanie Daniela Ferugi.

Po pół godzinie gry było już 2:1 dla gości. Tym razem to Feruga postanowił przypomnieć się byłym kolegom z Tychów. 25-letni pomocnik otrzymał podanie od... Piotra Misztala i z precyzją przelobował bramkarza GKS-u Tychy. Chwilę później wielką ochotę na podwyższenie wyniku miał Marek Krotofil, ale jego odważne wejście zakończyło się niecelnym strzałem na bramkę tyszan.

W końcówce pierwszej połowy do głosu doszli gracze trenera Fornalika i zdobyli tzw. gola do szatni. Po błędzie golkipera ROW-u, Marcina Skrzeszewskiego do futbolówki dopadł Smółka i wyłożył ją Bartoszowi Flisowi, któremu nie pozostało nic innego, jak umieścić piłkę w siatce.

Na początku drugiej części pojedynku Skrzeszewskiego sprytnym strzałem ponownie chciał pokonać Flis, jednak jego lob wylądował na górnej siatce bramki przyjezdnych. Później gra się zaostrzyła i kibice nie oglądali już tak dobrego widowiska, jak miało to miejsce w pierwszej połowie meczu. Gracze obu ekip narobili fanom apetytu, ale zagrożenia pod jedną i drugą bramką stworzyli bardzo mało.

W 83. minucie starcia murawę opuścił Idrissa Cisse, który tym samym nie podtrzymał strzeleckiej passy i nie dołożył kolejnego gola w trzecim meczu z rzędu. Zresztą pozostali piłkarze, pomimo czterech bramek w pierwszej połowie, jak na złość nie zaserwowali kibicom żadnych trafień w dalszej części spotkania. Posypały się za to kartki. Drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną ujrzał w 88. minucie meczu Damian Krajanowski. Swoje "żółtka" zdążyli także złapać Daniel Mąka i Łukasz Kopczyk.

W doliczonym czasie gry byłym kolegom ponownie chciał się przypomnieć Daniel Feruga, ale jego strzał z rzutu wolnego poszybował ponad bramką. Chwilę potem arbiter zagwizdał po raz ostatni i zakończył marną drugą część derbowego starcia. Tym samym był to pierwszy remis tyszan w tegorocznych rozgrywkach I ligi, zaś dla Energetyka ROW Rybnik trzeci podział punktów z rzędu.

GKS Tychy - Energetyk ROW Rybnik 2:2 (2:2)
1:0 Smółka 2'
1:1 Kurzawa 24'
1:2 Feruga 30'
2:2 Flis 44'

GKS: Misztal - Krajanowski, Balul, Kopczyk, Chomiuk, Mączyński, Zunić, Gąsior (51' Sadowski), Szczęsny (83' Dzięgielewski), Flis (59' Mąka), Smółka.

ROW: Skrzeszewski - Krotofil, Grolik, Szary, Kutarba, Muszalik, Staniczek (65' Jary), Wieczorek, Feruga, Kurzawa (84' Słodowy), Cisse (83' Buchała).

Żółte kartki: Krajanowski, Mąka, Kopczyk (GKS) - Cisse, Staniczek, Grolik (ROW).

Czerwone kartki: Krajanowski - za drugą żółtą (GKS).

Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom).

Komentarze (0)