Piotr Lech do Chorzowa przyjechał w 1986 roku. - Przyszedł na nasz trening i powiedział, że będzie grał w Ruchu. I... został - tak swego czasu wspominał przybycie na Cichą bramkarza z Mazur aktualny trener Zagłębia Lubin Dariusz Fornalak.
Golkiper, który w Chorzowie dorobił się przydomku "Mody", z Niebieskimi wywalczył mistrzostwo i Puchar Polski oraz dwukrotnie awansował do ekstraklasy. W 1997 roku został wypożyczony do Zagłębia Lubin, a w 1999 opuścił Ruch na stałe. Po odejściu z Cichej bramkarz bronił barw GKS Katowice, Górnika Zabrze, GKS Bełchatów, a od bieżącego sezonu Jagiellonii Białystok. Jednak golkiper, słynący z nieobliczalności, zawsze twierdził, że najbliżej mu do Chorzowa.
Tym bardziej żal było słuchać pomeczowych wyczynów kilku wyrostków, którzy rozmawiającego z dziennikarzami Piotra Lecha obrzucili stekiem wyzwisk. Na szczęście dużo większa liczba fanów Ruchu pamiętała, co dobrego zrobił dla tego klubu i pożegnała schodzącego do szatni bramkarza dużymi brawami. - Ruch i jego kibiców zawsze darzyłem i darzę ogromnym szacunkiem - mówił po spotkaniu chorzowian z Jagą z nostalgią w głosie sympatyczny bramkarz. - A że niektórzy kibice mnie obrażają? Cóż, na Ruch przychodzi dużo młodych fanów, którzy nie pamiętają co zrobiłem dla tego klubu - tłumaczył wyczyn nieletnich kibiców Lech, który w 1999 roku miał szansę debiutu w reprezentacji Polski. Kontuzja na przedmeczowym zgrupowaniu nie pozwoliła mu jednak zagrać z orzełkiem na piersi w pierwszej reprezentacji (Lech w 1993 roku grał w barwach Ruchu jako Polska B w meczu z Meksykiem).
Piłkarz nie ma już złudzeń, że nie spełni się jego wielkie marzenie zakończenia kariery przy Cichej. - Musiałbym grać chyba do sześćdziesiątki - śmieje się zawodnik, który w 1996 roku obronił przy Cichej rzut karny wykonywany przez asa Benficy Lizbona Brazylijczyka Valdo.