W listopadzie ubiegłego roku w spotkaniu rozgrywanym w trudnych warunkach na śniegu Stalówka wygrała w Bielsku-Białej z Podbeskidziem 1:0. Te warunki na pewno sprzyjały gospodarzom tych zawodów. Jednak podopieczni Władysława Łacha pokonali Górali i udanie zakończyli rundę jesienną. Sobotni pojedynek był swoistym rewanżem, który udał się trenerowi Podbeskidzia Marcinowi Broszowi. - Chciałem coś udowodnić trenerowi Łachowi, który pokonał mnie w Bielsku-Białej na śniegu, w naszych warunkach - mówił po spotkaniu szkoleniowiec drużyny z Bielska-Białej. Ta wypowiedź wywołała sporo uśmiechu wśród licznej grupy dziennikarzy ze Stalowej Woli i Bielska-Białej obecnych na pomeczowej konferencji prasowej. Także w tej potyczce boisko nie należało do łatwych. - Boisko dziś nie było naszym sprzymierzeńcem. Coś więcej może powie na ten temat Tomek Wietecha - argumentował trener Stali.
Właśnie owe boisko nie pomogło bramkarzowi Stalówki, który w 83. minucie meczu musiał wyciągnąć piłkę z siatki po fatalnej interwencji. Golkiper Stalowców przepuścił płaski strzał Łukasza Matusiaka. Wydawało się, że piłka mogła lekko skozłować przed bramkarzem ze Stalowej Woli, jednak gracze z Podkarpacia nie maja pretensji do swojego bramkarza. - Nie możemy winić Tomka za bramkę. jesteśmy drużyną i przegraliśmy jako drużyna - mówił po meczu pomocnik Stali, Kamil Karcz.
Dzięki tej wygrane gracze Podbeskidzia przerwali fatalną passę pojedynków bez zwycięstwa.