- Czuję niesmak i dyskomfort, ponieważ zwykłem firmować coś, co dobrze się kojarzy. W tym wypadku nie mogę tego zrobić. Zawodnicy zagrali zupełnie inaczej, niż można się było spodziewać. Znacznie poniżej swoich możliwości, bez serca - mówi w rozmowie z Rzeczpospolitą Kasperczak.
Polak nie mógł sobie wyobrazić dlaczego tacy gracze, jakich powołał grali tak słabo. - Kiedy jednak patrzyłem, jak moi piłkarze zachowują się w drugim meczu, z Angolą, zacząłem podejrzewać, że coś jest nie tak. Dobrzy zawodnicy popełniali błędy, jakich normalnie nie robią. Przegraliśmy 1:3, a ponieważ był to mecz w praktyce decydujący o awansie, uznałem, że moja praca z nieodpowiedzialnymi piłkarzami nie ma sensu - dodaje.
Zdaniem byłego trenera Wisły Kraków winny za porażkę jest niesportowy tryb życia piłkarzy na turnieju. - Błędy wzięły się z niesportowego trybu życia, jak to się zwykło ogólnikowo określać, i z kiepskiej atmosfery w kadrze. Wieczorami zawodnicy wychodzili się bawić i to nawet w przeddzień meczów. Robili to nawet wtedy, kiedy mieli nóż na gardle - kontynuuje Kasperczak.