Artur Długosz: Jeżeli pucharowe spotkanie ze Stalą Stalowa Wola miało być lekkim przetarciem przed potyczką z Sevillą FC, to tak się nie stało. Była to dla was bardzo ciężka przeprawa.
Krzysztof Ostrowski: Nikt nie myślał o tym, że to będzie łatwe spotkanie - wprost przeciwnie - wiedzieliśmy, że takie mecze są bardzo ciężkie. Historia i doświadczenie pokazuje, że tak często jest. W Stalowej Woli pokazaliśmy charakter i to, że jesteśmy drużyna lepszą, i na szczęście wygraliśmy.
Piłkarsko byliście lepsi, ale gospodarze grali bardzo ambitnie.
- Tak. Pamiętam, że jak ja jeszcze grałem w niższych ligach i przyszło nam się zmierzyć z kimś z ekstraklasy, to graliśmy mecze życia, stawialiśmy duży opór. Niejednokrotnie graliśmy dogrywki, które kończyły się rzutami karnymi. Chylę czoła Stalówce i życzę im powodzenia w lidze.
Zrobiło się nerwowo w 90. minucie, kiedy okazało się, że przed wami kolejne pół godziny biegania?
- Dobrze, że wyrównaliśmy. Ja w sumie byłem spokojny. Widziałem jak wyglądało to pod koniec meczu i wiedziałem, że prowadzimy grę. Byłem przekonany o tym, że strzelimy tę bramkę i doprowadzimy do dogrywki. Na szczęście w doliczonym czasie gry udało się zdobyć dwa gole i nie dopuścić do rzutów karnych, bo to zawsze loteria.
[b]
Zrobili się z was mistrzowie odrabiania strat na krajowym podwórku. Tylko wy tak potraficie gonić wynik.[/b]
- Tak, widocznie potrzebny nam dodatkowy bodziec i musimy chyba popracować nad tym, aby bardziej się skoncentrować na początku meczu. Zarówno jak ze Stalą, tak i we wcześniejszych meczach ta pierwsza połowa pozostawiała dużo do życzenia. Po przerwie się rozkręcamy, gramy wyżej i bliżej przeciwnika. Może lepiej się dogrzewamy? Nie wiem.
Teraz w głowach już tylko mecz z Sevillą?
- Tak, teraz trzeba myśleć o tym, jak zagrać w Hiszpanii. Tym razem to my będziemy w roli Stalówki. Musimy pokusić się o niespodziankę.
Ale wy w pucharowych meczach nastawialiście się na grę ofensywną, nawet w meczach z Club Brugge. Z Sevillą też tak będziecie chcieli zagrać?
- Inaczej się nie da grać. Sądzę, że taka jest piłka przyszłości i z każdą drużyną trzeba grać wysokim pressingiem, całym zespołem bronić aktywnie, odzyskiwać piłkę, jak najdłużej się przy niej utrzymywać. To jest klucz do wszystkiego. Jeżeli się cofniemy, to nie mamy szans, tak jak każda inna drużyna, która by się cofnęła. Musimy grać tak, jak z Club Brugge i tak na pewno będziemy to robić.
W lidze jak na razie prezentujecie się średnio, ale w pucharach znakomicie. Pucharowy zespół z was?
- Ostatnie spotkanie z Pogonią Szczecin na pewno nie było naszym najlepszym meczem, ale stworzyliśmy bardzo dużo sytuacji i mogliśmy tę potyczkę wygrać, gdyby nasza skuteczność była większa. Patrząc jednak na same wyniki, to wygląda na to, że w tych pucharach gramy lepiej niż w lidze. Sądzę, że można troszeczkę wspomnieć o tym, że nie mamy tak szerokiej ławki. Stąd się może to wszystko bierze, ale jak widać z siłami nie ma problemów. W każdym meczu, nawet po tym pucharowym, gdy czasami gramy dwa dni później, przewyższamy przeciwnika kondycyjnie w drugiej połowie. Jeżeli chodzi o siły, tutaj nie ma problemów. Może on jest właśnie w tej koncentracji? Na pucharach skupiamy się zdecydowanie mocniej. Schodzi to potem z nas za nisko i musimy się jeszcze koncentrować na Ekstraklasie i za bardzo nam to nie wychodzi.
Miałem pytać o siły fizyczne. Jak wy te mecze znosicie kondycyjnie? Zbyt dużej rotacji w składzie bowiem nie ma.
- Właśnie o to chodzi, że nie ma tej rotacji, ale jak widać są zawodnicy tacy jak choćby Waldek Sobota, który gra w dwa tygodnie cztery mecze, w sumie nawet pięć, bo jeszcze spotkanie w reprezentacji Polski i jest w każdym z nich wyróżniającym się zawodnikiem. Tak samo można przytoczyć innych. Oczywiście tych sił jest mniej, ale i tak fizycznie wyglądamy bardzo dobrze. Jesteśmy tak przygotowani, że możemy orać i w pucharach, i w Ekstraklasie. Jeżeli chodzi o mnie, to ja już się zaczynam dużo lepiej czuć. Już jest ten okres, kiedy pylenia mijają, lekarstwa działają. Z dnia na dzień będzie coraz lepiej.