Jacek Kiełb: Musimy się piąć w górę, łapać jak najwięcej punktów

Spotkanie z Piastem przyniosło tak upragnione zwycięstwo ekipie z Kielc. Duży w tym udział miał Jacek Kiełb, strzelec pierwszej bramki. W grze "Ryby" był widoczny luz, który mógł się podobać kibicom.

- Bardzo się cieszymy. Głód zwycięstwa był niesamowity, ale w końcu nadszedł ten czas i życzymy sobie sami jak najwięcej wygranych, bo radość w szatni jest niesamowita - mówił jeden z bohaterów Korony, Jacek Kiełb.

Fragmentami w postawie kielczan było już widać "rękę" trenera Pachety. Przed koroniarzami jest jednak jeszcze trochę pracy. - Trener coś nowego chciał nam założyć, a my staraliśmy się realizować jego pomysł. Na razie to wypaliło, mam nadzieję, że jak najdłużej to podtrzymamy. Nie może być to wszystko tak przeplatane remisami, porażkami i zwycięstwami. Musimy się piąć w górę, łapać jak najwięcej punktów i to jest teraz najważniejsze - dodał "Ryba".

Gospodarze podchodzili do tej rywalizacji zajmując ostatnie miejsce w tabeli. W klubie ze Ściegiennego każdy był więc świadomy zadania, jakie stało przed zespołem. - Gdybyśmy przegrali ten mecz, już nie tyle co byśmy się pogrążyli, ale bylibyśmy w ogromnym dołku, z którego tak naprawdę ciężko by nam było wyjść, a tak to zwycięstwo daje wiarę i wiemy, że potrafimy. Teraz jedziemy na Podbeskidzie. Mamy dokładnie tydzień i mam nadzieję, że wtedy też będziemy się cieszyć.

W 64. minucie Kiełb był o krok od zdobycia swojej drugiej bramki. Były pomocnik m. in. Lecha Poznań postanowił lobować Dariusza Trelę, ale to nie przyniosło dobrego efektu. - Po strzale poszedłem "na kolana", bo byłem pewien, że ta bramka padnie. Sam nie wierzyłem, że tak się nie stało, spartoliłem strasznie - zakończył.

Źródło artykułu: