Najlepsze i najgorsze zagrania 5. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Portal SportoweFakty.pl wybrał najlepsze i najgorsze zagrania 5. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Sprawdź kto naszym zdaniem wyróżnił się negatywnie, a kto pozytywnie.

Piłkarz kolejki: Dalibor Stevanović (Śląsk Wrocław). W genialnej formie jest pomocnik Śląska Wrocław, dzieli i rządzi w środkowej strefie boiska. Odbiera i rozgrywa. W takiej formie sporo daje wrocławianom.

Gol kolejki: Marek Zieńczuk (Ruch Chorzów). Kilka chwil wcześniej Marek Zieńczuk zwijał się z bólu przy linii bocznej i wydawało się, że dla niego mecz się już skończył. Wrócił jednak na boisko z bolącą lepszą lewą nogą. Szeweluchin główką wystawił mu piłkę na woleja, to huknął prawą. Nie było co zbierać...

Centrostrzał kolejki: Dani Quintana (Jagiellonia Białystok). Po zmarnowaniu dwóch wyśmienitych sytuacji w pierwszej połowie Dani Quintana już nie był tak widoczny w drugiej odsłonie meczu. Jednak zrehabilitował się doprowadzając do wyrównania fantastycznym strzałem zza pola karnego. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy chciał podawać czy strzelać, ale efekt zagrania był piorunujący.

Samobój(e) kolejki. Dwie bramki samobójcze w jednym spotkaniu to z pewnością rzadkość. Najpierw Michał Koj wyręczył Mateusza Piątkowskiego i sam wbił piłkę do bramki Pogoni, dając Jadze kontaktowa bramkę. Pod koniec meczu tym samym "odwdzięczył" się obrońca gospodarzy, grający w tym meczu z opaską kapitana - Michał Pazdan, dając zwycięstwo Portowcom.

Rozgrywający kolejki: Takafumi Akahoshi (Pogoń Szczecin). Rozegrał chyba swój najlepszy mecz w barwach Pogoni. Dzielił i rządził w środku pola, zdobył bramkę i zaliczył asystę przy golu Murayamy. Z dużą przyjemnością można było patrzeć na jego przyjęcia, dryblingi i podania. Zademonstrował naprawdę niezłą jakość.

Debiut kolejki: Jose Rojo Martin (Korona Kielce). Hiszpan od zwycięstwa rozpoczął swoją przygodę z Koroną. Jego podopieczni zaimponowali mieszanką charakteru oraz szybkiej, momentami kombinacyjnej gry. On sam z kolei emocjonalnymi reakcjami przy linii bocznej.

Drybler kolejki: Jacek Kiełb (Korona Kielce). Piłkarz Korony ewidentnie wziął sobie do serca zapowiedzi o nowym, hiszpańskim stylu gry Korony. Kiełb z uporem maniaka szukał indywidualnych akcji w starciach z zawodnikami Piasta. I choć wychodziło mu to raz lepiej, raz gorzej za konsekwencję i odwagę należą się brawa.

Hamulcowy kolejki: Władimir Dwaliszwili (Legia Warszawa). Wszyscy wiedzą, że Gruzin przytrzymuje piłkę zdecydowanie za długo, przez co tempo akcji spada i zamiast strzału na bramkę rywala może być kontra z jego strony. Zauważył ten fakt również Jan Urban i zapowiedział "pracę nad tym elementem".

Sprinter kolejki: Patryk Mikita (Legia Warszawa). "Miki" dysponuje naprawdę dobrym przyspieszeniem. Dobiega do piłki szybciej niż rywale, którzy znajdowali się znacznie bliżej upragnionego celu niż on.

Frycowe kolejki: Zawisza Bydgoszcz. Bydgoski beniaminek pokazał, że taki zespół musi zapłacić frycowe na początku swojej przygody z ekstraklasą. I tak było w meczu z Podbeskidziem. Prowadzili 2:0, ale ostatnie minuty wyraźnie przespali, co wykorzystali goście.

Cytat kolejki: Radosław Osuch. Zdenerwowany pracą sędziego właściciel bydgoskiego klubu Radosław Osuch długo się kręcił przed pokojem sędziowskim. W przypływie nerwów nazwał sędziego Pskita - "Fryzjer Pskit"

Zagapienie kolejki: Bernardo Vasconcelos (Zawisza Bydgoszcz). W sytuacji sam na sam z bramkarzem Podbeskidzia nagle się zatrzymał, myśląc, że jest spalony. Jego nie było i Portugalczyk mógł strzelić kolejną bramkę.

Dziwy kolejki: Dusan Kuciak (Legia Warszawa). W końcówce miał utarczkę słowną z arbitrem, a potem dwukrotnie wybiegł pod bramkę Lechii i wprowadzał piłkę do gry z rzutu wolnego.

Ogromne chęci kolejki: Daisuke Matsui (Lechia Gdańsk). Widać było, że Daisuke Matsui chce napsuć krwi Legionistom, w tym celu dwoił się i troił, ale ostatecznie nie udało się pokonać Kuciaka.

Zmowa milczenia: Legia Warszawa. Po przegranym meczu do strefy przeprowadzania rozmów oddelegowanych zostało tylko trzech Legionistów.

Nieporadność kolejki: Sposób konstruowania akcji przez piłkarzy Piasta. Oglądając poniedziałkowy mecz na Arenie Kielc nie sposób było zauważyć jak ogromne problemy z wyprowadzeniem piłki mieli podopieczni Marcina Brosza. Przewidywalność i brak precyzji. To z pewnością mogło irytować fanów piastunek.

Paradoks kolejki. Na meczu z Widzewem, który jak można było się spodziewać Śląsk gładko wygra i padnie kilka goli, na trybunach było 11 000 osób. Na spotkanie z Sevillą, którego Śląsk zapewne nie wygra i nie zagra dalej, będzie 44 000 widzów.

Fenomen kolejki: Marco Paixao (Śląsk Wrocław). Zagrał w Śląsku w 11 meczach, licząc wszystkie rozgrywki. Strzelił w nich... 8 goli. To wszystko równo w... 5 tygodni.

Szczęście kolejki: Dalibor Stevanović (Śląsk Wrocław). Piłkarz WKS-u trafił do siatki rywali po tym jak piłka odbiła się od dwóch słupków.

Pożegnanie kolejki: Waldemar Sobota (Śląsk Wrocław). To był prawdopodobnie ostatni ligowy mecz Waldemara Soboty w ekstraklasie przed transferem za granicę.

Mecz kolejki: 99. WDŚ. W Zabrzu było wszystko, co do stworzenia piłkarskiego spektaklu potrzebne. Nie było meczu walki, a fajne, ofensywne widowisko, które mogło zakończyć się zwycięstwem każdej ze stron. Cztery bramki w derbach oglądamy rzadko, a już bramka na wagę remisu zdobyta w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry po błędzie bramkarza to piękne dopełnienie.

Aptekarz kolejki: Tomasz Musiał. Sędzia z Krakowa w drugiej połowie meczu z Ruchem dopatrzył się zagrania ręką Rafała Kosznika w polu karnym i wskazał na wapno. Po konsultacji z liniowym decyzję zmienił. I słusznie, bo piłka trafiła obrońcę Górnika w biodro.

Kiks kolejki: Norbert Witkowski (Górnik Zabrze). Strzał Macieja Jankowskiego złapałby przeciętnie rozwinięty ruchowo przedszkolak. Niestety dla 32-letniego faceta, który kilkanaście lat gra w piłkę stanowiło to nie lada wyzwanie, które oblał podręcznikowo. Praktycznie sam wrzucił sobie piłkę do bramki...

Błąd kolejki: Michał Gliwa (KGHM Zagłębie Lubin). Wydawało się, że Gliwa jest w dobrej formie (w trzech meczach nie puścił gola), ale pojedynek z Cracovią rozwiał wszelkie wątpliwości. Gliwa wpuścił strzał z 25 metrów, który leciał wprost w niego.

Źródło artykułu: