Śląsk Wrocław w czwartkowym meczu został rozgromiony przez Seville FC. Wrocławianie nie byli w stanie przeciwstawić się silnej hiszpańskiej drużynie, a do tego popełniali indywidualne błędy po których padały gole. W dwóch z nich spory udział miał Rafał Gikiewicz. - Mój błąd przy pierwszej bramce, powietrze zeszło i Sevilla pokazała różnicę klas - wyjaśniał bramkarz.
Przy piątym trafieniu dla Hiszpanów "Giki" podał piłkę pod nogi jednego z zawodników Sevilli. - Myślałem, że piłkarz Sevilli odskoczy do Przemka Kaźmierczaka, nie odskoczył. Poszedł w ciemno, mój błąd. Pierwsza i piąta bramka moja, moje błędy. Przeprosiłem chłopaków. W piłce tak się zdarza. W czwartek ja dwa razy się pomyliłem. Nie jesteśmy maszynami, popełniłem dwa błędy - skomentował bramkarz.
Rafał Gikiewicz mówił także o całej otoczce dwumeczu Śląska z Sevillą. - Trzeba sobie zdać sprawę, że Sevilla do Wrocławia przyleciała z 24 zawodnikami. My polecieliśmy tam w 18-stu. Nie daj Boże jakaś kontuzja i jesteśmy w siedemnastu. Tym razem ledwo osiemnastkę skleiliśmy. To nie jest usprawiedliwienie, to nie jest moja działka. Zajmują się tym działacze. To pokazuje jednak różnicę klas. Oni są warci paręnaście milionów Euro, my nie. Oni grają w lidze hiszpańskiej, a my w polskiej. Uważam, że przegraliśmy zasłużenie i tyle. Trzeba wyciągnąć wnioski. Pewnego pułapu nie przeskoczymy jako Polacy. Byli lepsi i tyle. Jesteśmy narodem takim, że nikt nie będzie mówił, że w pierwszym meczu coś wybroniłem tylko wszyscy będą mówić, że Gikiewicz zawalił drugie spotkanie. Ja to jednak biorę na siebie. Nie raz się podnosiłem, sztuką jest się podnieść po takim meczu - zaznaczył.
Pomimo wysokiej porażki w dwumeczu Śląsk ma jeszcze szansę na grę w fazie grupowej Ligi Europejskiej. W piątek UEFA wylosuje bowiem jednego szczęśliwca, który dostąpi tego zaszczytu. - Nie liczmy na to. Polakom nic za darmo nikt nigdy nie dał. Myślę więc, że o tym trzeba zapomnieć. Jakaś szansa jest, ale skupmy się na lidze - podsumował bramkarz Śląska Wrocław.