Po zakończeniu sezonu 2012/2013 Mario Gomez wyraził chęć opuszczenia Bayernu Monachium. Z najbardziej utytułowanym klubem Bundesligi 28-latek osiągał ogromne sukcesy, ale przestał być kluczowym piłkarzem drużyny. Co więcej, pod wodzą Josepa Guardioli bardzo trudno byłoby mu zapewnić sobie regularne występy.
Chętnych na Gomeza nie brakowało, zwłaszcza że Bawarczycy nie stawiali wygórowanych żądań finansowych. Powszechnie było wiadomo, że Bayern, nie chcąc blokować transferu, nie zażąda kwoty przekraczającej 20 mln euro. Po tym, jako stało się jasne, że z Realu Madryt odejdzie Gonzalo Higuain, po "Super Mario" zgłosił się Carlo Ancelotti.
- Prawdą jest, że Ancelotti chciał mnie w Madrycie. Zainteresowaniem ze strony Realu byłem zaszczycony tym bardziej, że cała moja rodzina kibicuje Królewskim. Tym niemniej ofertę odrzuciłem po przeprowadzeniu rozmów z działaczami Fiorentiny na temat planów klubu. Wiedziałem wtedy, że przejście do klubu z Florencji jest dla mnie najlepszym rozwiązaniem - przyznaje w rozmowie z Kickerem Gomez.
O tym, że autor 25 goli dla niemieckiej kadry wybrał Fiorentinę, w znacznej mierze zadecydowała mniejsza konkurencja do regularnych występów. - Było dla mnie priorytetem, by ponownie być liderem zespołu, a nie tylko piłkarzem wchodzącym do gry w końcówkach meczów. Transfer do Fiorentiny umożliwia mi występy co trzy dni i, co więcej, daje możliwość walki o najwyższe cele i trofea - analizuje.
Początek przygody Gomeza z zespołem Vincenzo Montelli jest umiarkowanie udany. W czterech oficjalnych spotkaniach Niemiec zdobył dwa gole i zaliczył koszmarne pudło, oddając strzał w słupek na pustą bramkę.
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)