Zarząd piłkarskiego Śląska Wrocław w czwartek po południu złożył w sądzie wniosek o upadłość układową klubu. Sytuacja finansowa w klubie z Oporowskiej jest niesłychanie ciężka. Długi WKS-u szacowane są w tej chwili na blisko 50 milionów złotych. Klub zaległa z wypłatami piłkarzom, a poza tym winny jest gminie Wrocław około 12 milionów złotych i około 25 milionów Zygmuntowi Solorzowi. Co ciekawe, zarówno gmina Wrocław, jak i Solorz, to dwaj współwłaściciele Śląska.
Piłkarze brązowych medalistów mistrzostw Polski zdają sobie sprawę z problemów klubu. - Sytuacja w klubie na pewno nie jest łatwa. Odbyło się spotkanie z prezesem, który przedstawił nam kilka wariantów odnośnie tego, co może się stać w najbliższych dniach z drużyną. Dlatego mamy pełną świadomość, jak to wszystko wygląda. Drużyna do tej pory i tak była uzbrojona w niesamowitą cierpliwość, pomimo pewnych zaległości wobec poszczególnych zawodników - skomentował Sebastian Mila.
Wrocławianie już w niedzielę rozegrają kolejny mecz ligowy. Ich przeciwnikiem będzie Ruch Chorzów. Zawodnicy Śląska do tej potyczki podejdą w pełni zaangażowani. - Żaden z piłkarzy - czy to przed treningiem, czy przed spotkaniem - nie myślał o kwestiach finansowych klubu i nigdy nie zbojkotowałby takiego święta, jakim dla kibiców jest ligowy pojedynek. Udało nam się to tylko dlatego, że w zespole jest grupa ludzi, która potrafiła to zrozumieć i dla której ważniejsze niż pieniądze jest spełnienie marzeń i odnoszenie sukcesów. Mam wielki szacunek do kolegów i ogromne szczęście, że jestem kapitanem tej drużyny - podsumował kapitan drużyny prowadzonej przez Stanislava Levego.