- Po porażce 0:3 z Cracovią mecz z Legią był dla nas dużym wyzwaniem. Moim zdaniem to było bardzo dobre spotkanie na bardzo dobrym poziomie, z tym, że to Legia pokazała jakość w grze, pokazała na co ją stać. Do ostatniej sekundy walczyliśmy o dobry wynik, w niektórych sytuacjach trochę nam brakowało - podsumował Stanislav Levy.
To wrocławianie jako pierwsi strzelili gola przy Łazienkowskiej 3. Dlatego też ostateczna porażka, po walce, może boleć bardziej piłkarzy ze stolicy Dolnego Śląska. - Początek z naszej strony był dobry, strzeliliśmy szybko bramkę, ale potem mieliśmy sytuację z kontrataku, gdzie ostatnie podanie nie było dokładne. Straciliśmy gole po stałych fragmentach gry, gdzie było jasne powiedziane kto kogo kryje. Dlatego też wyjeżdżamy z Warszawy bez punktów - ze smutkiem przyznał opiekun WKS-u.
W wyjściowej "11" pojawił się Marian Kelemen w miejsce pauzującego za czerwoną kartkę Rafała Gikiewicza. Golkiper WKS-u, mimo wpuszczenia dwóch bramek, zanotował jednak bardzo dobre zawody. Levy może mieć spory orzech do zgryzienia przy obsadzie bramki w następnym ligowym pojedynku. - Zgadzam się z tym, że Marian bronił bardzo dobrze. A o tym, kto stanie w bramce w następnym spotkaniu, zadecyduję tuż przed nim.
Sportowo trzecia drużyna ubiegłego sezonu nie dała się zdominować mistrzom Polski. Dobra postawa zielono-biało-czerwonych mogła być pewnego rodzaju zaskoczeniem, zwłaszcza po fatalnym spotkaniu na własnym stadionie i porażką 0:3 z Cracovią, a także w obliczu informacji o fatalnej kondycji finansowej wrocławskiego klubu. - To, co się dzieje wokół klubu nie może być żadnym alibi. Musimy trenować i walczyć na boisku przez 90 minut. Jednakże dla zespołu, piłkarzy i trenerów byłoby dobrze, gdyby ta sytuacja została szybko wyjaśniona, żebyśmy mogli się koncentrować tylko na grze. W tej sytuacji musimy zachowywać się profesjonalnie. Myślę, że ten mecz pokazał, iż to wszystko nie ma na nas wpływu. Zapewne przed spotkaniem, jak i po nim, może to wszystko siedzieć gdzieś w głowach - ocenił Czech.
Levy, w trudnym momencie, wykazał się dużą lojalnością do obecnego pracodawcy. - Dostałem ofertę z czeskiej ligi, ale nawet przez sekundę nie myślałem, żeby opuścić Śląsk. Pracuję dla tego klubu, dla tej drużyny przez 24 godziny na dobę. Nawet w tak arcytrudnej sytuacji nie uciekam - zaznaczył.