W niedzielę Lech Poznań pokonał Widzew Łódź 1:0. Taki wynik jest jednak dla poznaniaków mało satysfakcjonujący, bo od 2. minuty grali z przewagą jednego zawodnika. Z boiska usunięty został bowiem Rafał Augustyniak za faul na Łukaszu Teodorczyku. - Wychodziłem na czystą pozycję i zostałem pociągnięty za koszulkę przez co upadłem - opowiada napastnik Kolejorza. Wydawało się, że Lech wygra to spotkanie wysoko, a niewiele brakowało, a byłby remis. - Na pewno mecz ułożył się dobrze. Uważam, że zabrakło drugiej bramki, która uspokoiłaby to spotkanie, ale najważniejsze są trzy punkty. Mieliśmy sytuacje do zdobycia kolejnej bramki, a z czasem Widzew łapał wiatr i próbował stwarzać zagrożenie z kontrataku. W końcówce ostrzelał naszą bramkę i dwa razy trafił w poprzeczkę - dodaje.
Teodorczyk sam mógł zdobyć jeszcze kilka bramek, ale skutecznie interweniował Maciej Mielcarz, który dwukrotnie wygrał pojedynki sam na sam z lechitą. - W pierwszej połowie zostałem nastrzelony przez obrońcę, a w drugiej miałem lepszą sytuację i powinienem się lepiej zachować - przyznaje Teodorczyk.
Były zawodnik Polonii Warszawa może być jednak zadowolony, bo wcześniej w spotkaniu z Piastem Gliwice jego dwie bramki również zapewniły trzy punkty poznaniakom. - Napastnika budują bramki i gdy je strzela to czuje się pewniej - kontynuuje napastnik Kolejorza.
Gdy Teodorczyk trafił zimą do Lecha mówiło się, że ma zostać napastnikiem klasy europejskiej i podążyć śladami Roberta Lewandowskiego czy Artioma Rudneva. - Mogę się tylko pod tym podpisać, bo po to przyszedłem do Lecha. Do tego jednak daleka droga - zakończył lechita, który wliczając rozgrywki pucharowe zdobył w tym sezonie już siedem bramek.