Patryk Tuszyński w tym sezonie od pierwszej minuty zagrał tylko w spotkaniu Pucharu Polski z Siarką Tarnobrzeg. Nikt zgromadzony na stadionie nie spodziewał się, że na ławce rezerwowych mecz rozpocznie Paweł Buzała, który i tak na placu gry zameldował się jeszcze w pierwszej połowie. - Sytuacja sprawiła, że do gry musiał wejść Paweł. Dla mnie nie ma znaczenia, czy gram na szpicy, czy za napastnikiem. Ciesze się z tego, że rozpocząłem mecz w wyjściowym składzie - powiedział po pojedynku z Koroną Tuszyński.
Lechia Gdańsk po dwóch rzutach karnych niespodziewanie przegrywała z Koroną Kielce 0:2 i ciężko było sobie wyobrazić, że drużyna znad morza wróci do gry. - Nikt sobie nie wyobrażał, że ten mecz tak się potoczy. Na pewno cieszy nas fakt, że udało się doprowadzić do wyrównania już w pierwszej połowie - kontynuował.
W drugiej części gry Korona Kielce cofnęła się pod własne pole karne i ciężko było gospodarzom stwarzać klarowne sytuacje, jednak kilka razy poważnie zagrozili Zbigniewowi Małkowskiemu. - Na drugą część gry wyszliśmy z nastawieniem takim, żeby strzelić zwycięską bramkę. Szkoda, że się nie udało, bo po tych dwóch golach byliśmy na fali, a Korona praktycznie nam nie zagroziła. Stwarzane sytuacje powinniśmy wykorzystać, a wtedy zdobylibyśmy trzy punkty - zakończył napastnik Lechii.