Doliczony czas gry w spotkaniu 7. kolejki Serie A już upływał, gdy Kamil Glik i Brazylijczyk Eder starli się w polu karnym. Piłkarz Sampdorii padł na murawę, a sędzia natychmiast wskazał na "wapno". Jak pokazały powtórki, jeśli któryś z piłkarzy w tej sytuacji przewinił, to na pewno nie był to reprezentant Polski.
- Nie było rzutu karnego w tej sytuacji. Wielka szkoda, że w taki sposób straciliśmy zwycięstwo na 30 sekund przed końcem spotkania... - przyznał pomocnik Matteo Darmian. - Eder szukał kontaktu z rywalem, Glik uległ pokusie i sędzia niestety odgwizdał rzut karny, a w efekcie wszystko skończyło się pechowym remisem... Oglądałem już powtórki tej sytuacji i jedenastki nie powinno być - ocenił napastnik Ciro Immobile.
Pracy sędziów nie chciał komentować trener Giampiero Ventura, którego zespół nie po raz pierwszy w tym sezonie został skrzywdzony przez arbitra. - Byliśmy bardzo blisko zdobycia cennych trzech wyjazdowych punktów, więc jesteśmy rozczarowani. Jeśli chodzi o rzut karny, to szczerze mówiąc nie wiem, czy należał się on Sampdorii - uciął szkoleniowiec Il Toro.
Sampdoria Genua - Torino FC 2:2 (1:0)
1:0 - Sansone 41'
1:1 - Immobile 66'
1:2 - Cerci (k.) 76'
2:2 - Eder (k.) 90+3'
Rzekomy faul Kamila Glika w polu karnym od 2:20:
[videa=SqxEKXJTFEGfi5fe]
Jesteś kibicem piłki nożnej? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku! Nie zwlekaj! Kliknij i polub nas.