Naszą dewizą jest walka i zaangażowanie - rozmowa z Jackiem Trzeciakiem, zawodnikiem Polonii Bytom

Jeszcze po 6. kolejce ekstraklasy nic nie zapowiadało nadejścia lepszych czasów dla Polonii Bytom. Do tego doszła jeszcze porażka w Pucharze Polski z drugoligową Odrą Opole. Piłkarze z Bytomia, skazywani przez wielu przed sezonem na rozpaczliwą walkę o utrzymanie, jednak potrafili się w odpowiednim momencie podnieść i pokazać pazury. A właściwie nie pazury, ale walkę i zaangażowanie o której w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada kapitan Jacek Trzeciak.

Maciej Krzyśków: Ofensywny kwartet Polonii Bytom prezentuje się coraz lepiej. Współpraca między Jackiem Trzeciakiem, Hubertem Jarominem, Jakubem Zabłockim i Grzegorzem Podstawkiem może służyć teraz za przykład wzorcowej wręcz podręcznikowej współpracy między skrajnymi pomocnikami, a napastnikami.

Jacek Trzeciak: Może i w meczu z Górnikiem Zabrza współpraca naszych ofensywnych zawodników nie wyglądała tak dobrze, jak z Cracovią. Potrafiliśmy jednak i tak zdobyć wówczas dwie bramki. Z Cracovią stworzyliśmy sobie przy samych dograniach w polu karnym kilka okazji do zdobycia gola. Gdyby jeszcze doszła do tego lepsza skuteczność.

Pamięta Pan mecz, kiedy miał tyle wolnej przestrzeni na prawej pomocy?

- Nie jest tak do końca z tym wolnym miejscu w polu. Trzeba się troszeczkę nabiegać. Ale rzeczywiście ten obrońca... Wasiluk...

Marek Wasiluk

- No, no (cisza). Nic nie powiem. Nie chcę oceniać zawodników z przeciwnej drużyny.. Zawsze powtarzam - chwała zwycięzcom, szacunek pokonanym.

Pokonani to wy byliście zdawało się jeszcze dwie kolejki temu. Cofamy się zatem w czasie - przypuszczał Pan, że po tak słabych w waszym wykonaniu i zakończonych wysokimi porażkami spotkaniami z Polonią Warszawa i Odrą Wodzisław, przełamanie przyjdzie tak szybko? Na dodatek w starciach z tak uznanymi firmami jakimi są Górnik Zabrze i Cracovia.

- Jestem w Polonii od wielu wielu lat. Wiem, że w momentach, kiedy nam naprawdę nie szło, kiedy mieliśmy brzytwę pod brodą, potrafiliśmy się zmobilizować I grać, zasuwać w każdym następnym spotkaniu. Mecze z Górnikiem oraz Cracovią pokazały, że nic się w Polonii pod tym względem nie zmieniło. Cieszę się, że nowi zawodnicy, którzy przychodzą do Polonii potrafią się dostosować do tych piłkarzy, którzy już są w kadrze. Uczą się od nich walki, zaangażowania i jestem przekonany, że kolejni piłkarze, którzy do nas przyjdą, również te cechy sobie przyswoją.

Znamy zatem klucz do zwycięstw Polonii, choć może I jest ich jeszcze więcej, ale po kolei…

- ... i oby tak dalej, bo Polonia słynie i będzie słynąc z zaangażowania, walki i wybiegania. Nie mamy w składzie wielkich asiorów, którzy w pojedynkę potrafią mecze wygrywać. Musimy liczyć na siebie, na grę zespołową.

Przed sezonem, kiedy odszedł trener Michał Probierz, odeszło kilku zawodników, pojawiły się zawirowania z licencją wydawało się, że jednak samo zaangażowanie może nie wystarczyć. Bardzo łatwo w takich sytuacjach można się załamać I zablokować na bardzo długo. Tymczasem teraz po siedmiu kolejkach macie jedenaście punktów na swoim koncie, a trener po meczu z Cracovią pochwalił cały zespół nie tylko za walkę, ale także za rozsądną i dojrzałą grę.

- Zgadza się. Widać to było doskonale na boisku. Jeden za drugiego orał, walczył. W ten sposób wybiliśmy rywali z rytmu. Zawodnicy Cracovii nie potrafili dokładnie wymienić między sobą dwóch, trzech podań. To był nasz sukces, bo dać się rozpędzić Cracovii to jak sobie strzelić w kolano. Przeciwstawiliśmy się tej krakowskiej grze.

Wraz z przyjściem Marka Motyki, Polonia miała zyskać kolejny element przewagi nad rywalami. Pan się uśmiecha, więc nie muszę chyba nic więcej mówić.

- Na początku też się z tego śmiałem, ale proszę zobaczyć. W meczu z Cracovią były dwie czy trzy szarańcze, a z każdej stwarzaliśmy stuprocentowe sytuacje do zdobycia gola. Może i nazwa jest śmieszna, ale z tego co wiem, drużyny przeciwne bardzo się obawiają tak wykonywanego przez nas rzutu rożnego. Trudno jest nas wtedy rozszyfrować.

Szarańcza zatem nie przyniosła jeszcze gola, ale dzięki dopingowi kibiców chyba też uzyskujecie przekonanie, że to wszystko ma jeszcze większy sens. Dla takich fanów po prostu warto grać.

- Ciesze się, że kibice są z nami. Dopingują nas mocno u siebie, pokazują świetne oprawy. Na dodatek jeżdżą za nami na wyjazdy. Był też ciężki moment w Polonii, a jednak nie odwrócili się od nas.

W Krakowie dopingowali Was przez cale 90 minut. Przenikliwe zimno, padający deszcz, a jednak im to nie przeszkadzało

- W meczu z Cracovią było słychać tylko naszych fanów. Rewelacja. Byli bardzo daleko oddaleni od płyty boiska, a zagłuszali kibiców Cracovii. Zmarzli, ale po takim meczu chyba nie żałują wyjazdu do Krakowa.

Źródło artykułu: