W meczu z Jagiellonią Białystok piłkarze z Poznania stworzyli sobie wiele dogodnych okazji do zdobycia bramki. Na przeszkodzie stawała przede wszystkim własna nieskuteczność i kapitalna dyspozycja bramkarza gospodarzy Krzysztof Baran. W słupek przymierzył Szymon Drewniak, a po technicznym uderzeniu z rzutu wolnego Barry'ego Douglasa piłka trafiła w poprzeczkę. - Nie zgadzam się z tym, że była to niezasłużona porażka. Skoro przegraliśmy, to na pewno sami się do tego przyczyniliśmy. Jagiellonia strzeliła dwie bramki, a my nie potrafiliśmy wyrównać. Nie chcę tutaj mówić o szczęściu, staram się unikać tego typu stwierdzeń - powiedział Mariusz Rumak.
Zawodnicy Lecha przez większą część spotkania rozgrywali piłkę na połowie Jagiellonii i mieli miażdżącą przewagę w posiadaniu piłki i strzałach na bramkę. Zabrakło przede wszystkim wyrachowania i tak zwanej kropki nad "i". Jeżeli do gry Kolejorza do przodu nie można mieć większych pretensji, to na pewno linia defensywna nie zaliczy tego meczu do udanych. - Akcje były dosyć płynne i potrafiliśmy nie gubić piłki w prosty sposób. Potrafiliśmy stwarzać przewagę w polu karnym, jednak nie zawsze były dobierane najlepsze rozwiązania. W związku z czym, widzę progres jeśli chodzi o grę ofensywną - podkreślił trener Lecha.
W następnej serii spotkań do Poznania zawita świetnie spisujący się Górnik Zabrze. Jednak dużą zagadką wydaje się być dyspozycja zabrzan, osłabionych odejściem Adama Nawałki. - Już skupiamy się na konfrontacji z Górnikiem. Nie będzie to łatwy mecz, ale widziałem chłopaków w szatni i jestem spokojny o ich nastawienie - zakończył Rumak.