Historyczny sukces Sandecji Nowy Sącz

Mimo iż od historycznego sukcesu Sandecji minęło już kilka dni, to dopiero teraz zawodnicy I-ligowca będą mogli się nim nacieszyć. Po istnym maratonie życie u nowosądeczan nieco zwolni tempo.

Kibice Sandecji Nowy Sącz nie mogą ostatnio narzekać na brak emocji. Kilka dni temu ekipa Ryszarda Kuźmy dołączyła do grona drużyn, które w 1/8 finału Pucharu Polski wyeliminowały zespoły z T-Mobile Ekstraklasy. O losach pełnej dramaturgi potyczki z Widzewem Łódź zadecydowała dopiero seria rzutów karnych. W niej lepsi okazali się biało-czarni i to oni na wiosnę, już w dwumeczu, zmierzą się z KGHM Zagłębiem Lubin.

- Ciężko pracowaliśmy na sukces i dostaliśmy nagrodę w postaci awansu do 1/4 Pucharu Polski - mówił Kuźma. Problem jednak w tym, że nowosądeczanie historycznym sukcesem nie mogli się nacieszyć. Dlaczego historycznym? Piłkarze z Nowego Sącza po raz pierwszy w historii awansowali bowiem na tak wysoki szczebel rozgrywek w Pucharze Polski. A skąd ten brak radości? - Nie mamy zbyt dużo czasu, by się cieszyć się z sukcesu, bo przed nami 14-godzinna podróż do Świnoujścia, w którą wyruszamy zaraz po meczu. Niedzielna potyczka z Flotą jest teraz dla nas najważniejsza - wyjaśniał Kuźma.

Piłkarze Sandecji Nowy Sącz mają powody do radości
Piłkarze Sandecji Nowy Sącz mają powody do radości

Wystarczy spojrzeć na mapę naszego kraju, by przekonać się co czekało zawodników Sandecji. Po morderczych 120. minutach w nogach zespół spakował walizki i udał się w wielogodzinną podróż na drugi koniec Polski, do Świnoujścia. Tam Sandecja skazywana była na porażkę, ale... Potyczka niespodziewanie zakończyła się remisem! Drużyna z Nowego Sącza świadoma tego, że im dalej w mecz, tym trudniej będzie utrzymać tempo, ruszyła do ataku od pierwszego gwizdka i już w 9. minucie Adam Mójta wrzucił piłkę z rzutu wolnego z 35. metra w pole karne, gdzie najwyżej wyskoczył Fabian Fałowski i głową uzyskał prowadzenie. Bianconeri słabli z każdą minutą, ale dzielnie bronili wyniku i ostatecznie udało im się zremisować w Świnoujściu. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że Sandecji musi zabraknąć trochę sił w końcówce i przez to nie potrafiła nas ukarać za "pójście na całego". Doprowadziliśmy do remisu, mieliśmy inne sytuacje podbramkowe - komentował Bogusław Baniak. Jego Flota marząca o trzech punktach, musiała się jednak obejść smakiem.

- W końcówce czegoś nam zabrakło. Nie chcę powiedzieć, że uszło z nas powietrze, ale odczuliśmy w nogach trudy ostatnich dni. Po prostu zabrakło sił i konsekwencji przy stałym fragmencie. Powtórzę jeszcze raz, że mimo tego straconego gola nie możemy narzekać - zaznaczył Mójta.

Teraz ekipa z Nowego Sącza wróciła już do domu. Sandecja następny mecz rozegra w sobotę, 16 listopada. Zawodnicy po wyczerpującym maratonie mają więc chwilę wytchnienia i okazję, aby nacieszyć się z pucharowego osiągnięcia.

Sandecja awansując do ćwierćfinału sprawiła już sporą niespodziankę, ale teraz zupełnie nie ma już nic do stracenia. - Korzystając z okazji chciałbym bardzo serdecznie podziękować naszemu sponsorowi firmie WIŚNIOWSKI za okazane wsparcie w związku z tym historycznym meczem w rozgrywkach Pucharu Polski - mówi portalowi SportoweFakty.pl Michał Śmierciak, rzecznik prasowy Sandecji. Patrząc na to, jaka atmosfera towarzyszyła spotkaniu z Widzewem Łódź, w Nowym Sączu chcą kolejnych sukcesów. Czy będą w stanie osiągnąć je w pojedynku z Zagłębiem Lubin? Na odpowiedź na to pytanie trzeba już jednak poczekać do wiosny.

Źródło artykułu: