Stalowcy przeżywają lekki kryzys, co zauważają piłkarze innych zespołów. - Mieliśmy świadomość, że Stalówka jest w lekkim dołku - powiedział po meczu Stal Tur Łukasz Cichos, napastnik Tura. W ostatnich dziewięciu spotkaniach Stal zdobyła tylko pięć punktów. Tak fatalną passę gracze ze Stalowej Woli mieli początkiem ubiegłego sezonu, kiedy to w 12. ligowych meczach piłkarze Stalowców zdobyli tylko pięć oczek
Bolączką Stali są także mecze wyjazdowe. - Musimy coś zrobić, bo na wyjazdach idzie nam fatalnie. Jedna wygrana w Kielcach nie jest powodem do dumy - stwierdził defensor jedynego klubu z Podkarpacia, Jaromir Wieprzęć. Stalówka koniecznie musi wygrać w Katowicach, by przełamać tą niemoc. Problem widzi także trener Stali Władysław Łach. - Koniecznie potrzebne są nam punkty. Musimy się przełamać.
Duży problem stanowi także krótka ławka rezerwowych. Do Jastrzębia pojechała 15-osobowa kadra Stali. Z Turem w protokole meczowym było 16. piłkarzy. W Katowicach również nie zapowiada się na powiększenie kadry. - Za kartki wypadł nam Tadeusz Krawiec. Do składu powinni wrócić już Jonasz Jeżewski i Damian Sałek. Najgorzej wygląda sytuacja z Kamilem Karczem, który ma skręcony staw skokowy. Być może od poniedziałku zacznie trenować. Niestety są teraz licencjonowani lekarze i prawdopodobnie Kamila nie zobaczymy przez jakiś czas, mimo że może być zdrowy - dodał z żalem trener Stalówki.
Sytuacja w Stalowej Woli także nie jest godna pozazdroszczenia. Szkoleniowiec Władysław Łach musi zmagać się nie tylko z problemami kadrowymi, lecz także z tymi zewnętrznymi. W długą i męczącą podróż do Jastrzębia Stalowcy udali się w dniu meczu. Nie można się potem dziwić, że zawodnicy są zmęczeni po tak długiej jeździe autokarem. - Nie będę tego komentował - mówił trener Stalówki. Do Katowic jednak Stalowcy udadzą się prawdopodobnie dzień wcześnie. - Jeszcze nie wiem, ale chyba nie będziemy musieli jechać w nocy, by dojechać na rano do Katowic. Jeszcze porozmawiam o tym z zarządem - powiedział Łach po meczu z Turem Turek.
W Katowicach również nie jest ciekawie. W ostatniej kolejce piłkarze GKS-u Katowice na placu gry pojawili się z kilkuminutowym opóźnieniem. - Wyszliśmy na mecz później, bo chcieliśmy zwrócić uwagę na fatalną sytuację finansową, która jest w klubie, że któryś już miesiąc nie dostajemy pensji - wyjaśnia piłkarz zespołu z Katowic, Grazvydas Mikulenas.