- Widać, że Korona lubi stwarzać takie horrory. Najważniejsze jednak, że to spotkanie skończyło się happy endem i to my możemy sobie dopisać 3 punkty - mówił tuż po sobotnim meczu Zbigniew Małkowski.
Korona wygrała, lecz trzeba przyznać, że przez większość czasu nic tego nie zapowiadało. Gospodarze jako pierwsi stracili bramkę, ale dzięki ambicji i szczęściu zdołali odwrócić losy pojedynku z Widzewem. - Wierzyłem do samego końca. Jak był ostatni rzut rożny to udało mi się jeszcze zmówić jedną zdrowaśkę. Jak widać "góra" wysłuchała i strzeliliśmy upragnioną bramkę - powiedział bramkarz złocisto-krwistych.
Zdaniem Małkowskiego kielczanie byli drużyną lepszą i zasłużyli na zwycięstwo. - Myślę, że z przebiegu gry zasłużyliśmy na taki wynik. Sytuacji aby strzelić bramkę mieliśmy zdecydowanie więcej aniżeli Widzew. Życie jest takie, że raz zabiera a drugim razem oddaje. Z Wisłą straciliśmy w końcówce jeden punkt, ale tym razem los oddał nam to z nawiązką - stwierdził.
35-latek w swoim pomeczowym komentarzu odniósł się również do wcześniejszych, dużo mniej udanych konfrontacji z łodzianami. - Odkąd jestem w Koronie, czyli bodajże od ponad 4,5 roku, pierwszy raz udało nam się z nimi wygrać. Widzew to drużyna, która Koronie nie leży. Najważniejsze, że przełamaliśmy tą niechlubną passę. Złapaliśmy trochę oddechu przed Lechem.
Jeśli już mowa o Kolejorzu z którym złocisto-krwiści zmierzą się w najbliższy wtorek, to kielecki bramkarz spodziewa się zaciętej walki. - Pojedynek z Lechem będzie ciężki. Musimy włożyć w ten mecz maksimum swoich umiejętności i zaangażowania - zakończył.