Nie jestem cudotwórcą - rozmowa z Ryszardem Kuźmą, trenerem Sandecji Nowy Sącz

Wyciągnął zespół ze strefy spadkowej i stworzył solidną drużynę - tak krótko można podsumować blisko 4 miesiące pracy 51-letniego szkoleniowca. Pod wodzą Ryszarda Kuźmy Sandecja wywalczyła 23 punkty.

Krzysztof Niedzielan: Kiedy przyszedł pan do Nowego Sącza, jak wyglądała sytuacja w klubie?

Ryszard Kuźma: Widać było, że zawodnicy są przygotowani do gry. Obraz zespołu nie był zły. Wyniki się poprawiły, ale nie należy tego określać mianem cudu. Nie robiliśmy żadnych czarów, a po prostu wzięliśmy się do ciężkiej pracy. Grupa bardzo chętnie na to przystała i z czasem zaczęło to przynosić efekty, choć przypomnę, że na początku musieliśmy przegrać swoje.

Nad którym elementem trzeba było szczególnie popracować na początku?

- Nie robiliśmy analizy pod kątem tego, co trzeba poprawić. Po prostu wprowadziliśmy całościowo nasz program pracy. Zajęliśmy się aspektami fizycznymi, techniką i przede wszystkim taktyką.

W momencie zmiany trenera w Sandecji dużo mówiło się o kiepskim przygotowaniu do sezonu, a pod koniec rundy podobne stwierdzenia można było usłyszeć też z ust piłkarzy.

- Tego nie powiedziałem i nie powiem, że od strony fizycznej było tak słabo. Mogę jedynie powtórzyć, że pracowaliśmy również nad tym elementem. Nie robiliśmy żadnych badań, analiz tego, co było robione wcześniej. Nie poszliśmy na łatwiznę i nie zwalaliśmy na poprzedników i ich przygotowania.

Kiedy objął pan Sandecję, często padało słowo spokój. Opłaciło się dać ten kredyt zaufania, bo praca zaczęła owocować.

- Jestem spokojnym człowiekiem i tak samo zachowuję się w pracy. Wiem co robię, na co mnie stać i co sobą reprezentuję. Trudno też, żeby te cechy nie przekazać też drużynie. To bardzo ważne, bo zawodnicy obserwują, więc chciałem im pokazać, żeby byli spokojni i przekonać ich, że słuchanie naszych uwag dobrze im zrobi.

Przyczyn poprawy gry i wyników zespołu trzeba też szukać w transferach last minute. Środkowi pomocnicy Matej Nather i Tomasz Margol stali się z marszu ważnymi postaciami zespołu.

- W moim systemie grania to byli ludzie, którzy od strony taktycznej doskonale wiedzieli, co mają na tej pozycji robić. Myślę też, że obaj pasują do siebie charakterami, ale też różnymi stylami. Dobrze się rozumieli i współpracowali na murawie.

Już za Pana kadencji do zespołu dołączył także mistrz Czech z 2004 roku, Pavel Besta, który nie wywalczył sobie miejsca w I składzie.

- Gdy wybiegał na boisko, prezentował się poprawnie, był pożyteczny. Nie dostał zbyt wielu szans, bo coraz lepiej zazębiała się gra środkowych obrońców Petrana i Czarneckiego. Na tak ważnych pozycjach potrzeba stabilizacji.

Przeszkodziła mu też kontuzja i inne kłopoty ze zdrowiem, które wyłączyły go z treningów pod koniec rundy.

- Problemem są wyniki badań krwi, które nie są w normie i jest potrzeba leczenia. Pavel jest pod opieką lekarzy i rokowania są dobre. Jesteśmy z nim w kontakcie i jeżeli stan zdrowia pozwoli mu trenować, to będziemy rozmawiać o jego przyszłości.

Dużo dali też zawodnicy, którzy dołączyli do kadry jeszcze przed Pana przyjściem do Sandecji. Szczególnie myślę o Łukaszu Grzeszczyku, dobre momenty miał też Gevorg Badalyan.

- Łukasz jest ważną postacią zespołu i widać to też po liczbie rozegranych przez niego meczów. Gevorg późno zaczął grać z przeciągających się formalności związanych z jego rejestracją i zgłoszeniem do gry. To zawodnik z Armenii, więc spoza Unii Europejskiej, co sprawiło nieco problemów. Cały czas z nami trenował, a kiedy już był uprawniony, było mu ciężko się od razu wkomponować w drużynę. Próbował, walczył i różnie to wyglądało. Nie można odmówić mu ambicji.

Wyciągnął Pan z niebytu Fabiana Fałowskiego, który okazał się najskuteczniejszym napastnikiem "Pasów". Odnoszę jednak wrażenie, że duże zainteresowanie mediów jego osobą, mogło mu nieco zaszkodzić.

- W szatni, na treningach i podczas meczów nie było tego widać. Nie można powiedzieć, że mu odbiło. Jest młodym człowiekiem i różne rzeczy mogą się zdarzyć, ale myślę że mamy z nim na tyle dobry kontakt, że jesteśmy w stanie zapobiec jakimś problemom.

Inną sprawą jest to, że zawodnikowi kończy się w grudniu kontrakt.

- Jesteśmy dogadani co do nowego i brakuje tylko podpisu.

Mówiliśmy o udanych transferach, ale trzeba też powiedzieć o zawodnikach, którzy przynajmniej trochę zawiedli. Piotr Giel ostatni mecz zagrał w 10. kolejce. Jozef Certik dostał w końcówce rundy jeszcze dwie szanse, ale grał raczej ogony. Jak widzi Pan przyszłość tych zawodników?

- Mają ważne umowy z Sandecją, więc trzeba to dobrze rozważyć. Piotr na początku dostawał dużo szans, ale później nie byliśmy do końca zadowoleni z jego postawy. Popracowaliśmy trochę mocniej i gdy wydawało się, że ponownie będzie się liczył, przeszkodziła mu kontuzja. Co prawda był zdrowy na dwa ostatnie mecze, ale było za późno, by wkomponowywać go w drużynę. Jozef na początku grał dużo, ale z różnym skutkiem. Cały czas na niego liczyliśmy, ale faktem jest, że przytrafiła mu się obniżka formy.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Sandecja Nowy Sącz zakończy 2013 rok na ósmym miejscu w tabeli i z 24 punktami na koncie. Jeśli policzymy tylko mecze pod Pana wodzą, okaże się, że "biało-czarni" są piątą siłą I ligi. Czy można to określić mianem choć małego sukcesu?

- Raczej użyłbym słowa satysfakcja. Uważam, że dobrze wspólnie popracowaliśmy. Zawodnicy ciężko pracowali i słuchali tego, co się do nich mówi. Nigdy nie pomyśleliśmy, że zrobiliśmy coś wielkiego. To dopiero półmetek sezonu i zobaczymy jaki będzie finał - to będzie najważniejsze.

Poprawiły się nie tylko wyniki, ale też styl. Może być jeszcze lepszy?

- Przykładam dużą wagę do tego, by prowadzona przeze mnie drużyna kontrolowała boiskowe wydarzenia. Zamierzamy to wciąż doskonalić. Nie powiem, że za chwilę będziemy grać tak, że nie będzie na nas silnych, ale zamierzamy kontynuować obraną drogę. Nie jesteśmy jednak komputerami, żeby tak łatwo zaplanować efekty.

[b]

Nie jest tajemnicą, że Sandecja chce się wzmocnić. Na jakich pozycjach?[/b]

- Analizujemy to, choć nie są to łatwe rzeczy. Zawodnicy mają podpisane umowy na rok i w okienku zimowym jest bardzo ciężko z nimi rozmawiać. Nie chcemy też wykonywać nerwowych ruchów i uniknąć sytuacji, że ściągniemy piłkarza, który okaże się słabszy od tego, który był już w klubie. Zamierzamy szukać konkurencji o formacjach ofensywnych. Jeśli pojawi się możliwość konkretnego wzmocnienia, rozważymy też inne pozycje.

Jaki będzie cel na kolejną rundę?

- Przede wszystkim bezpieczne i spokojne utrzymanie się. Nie myślimy o konkretnym miejscu, bo najpierw trzeba dobrze grać, mieć ten styl i jakość, a za tym pójdą wyniki. Dopiero wtedy będzie można to podsumować. Na razie chcemy być coraz lepsi piłkarsko.

Źródło artykułu: