Arru w 74. minucie znalazł się w dobrej sytuacji, sam przed bramkarzem Michałem Gliwą. Pierwszy strzał nie przyniósł skutku, ale dobitka, już przy asyście obrońcy, znalazła drogę do siatki. Hiszpan bardzo ucieszył się ze swojego pierwszego trafienia dla Legii. Widać było, że spadł mu kamień z serca. Zapewne podobnie jak trenerowi Janowi Urbanowi.
Sam szkoleniowiec zapytany na konferencji po meczu o bramkę Arru wyglądał na zadowolonego. - Ale na farcie, nie? - stwierdził z uśmiechem. - Na pewno dla niego bardzo ważne jest to, że strzelił bramkę. Wszyscy widzimy, że jest to chłopak, który na boisku zawsze dużo pracuje. Szuka gry, wychodzi na pozycje. W poprzednich spotkaniach nie miał szczęścia. Dziś zdobył bramkę, a każda bramka dodaje pewności napastnikowi i miejmy nadzieje, że po dzisiejszym meczu się przełamie - dodał już całkiem poważnie Urban.
A więc, ciekawe czy możemy spodziewać się teraz częstszych występów Hiszpana oraz kolejnych bramek. Wydaje się to wątpliwe. Jan Urban wielokrotnie mówił, że napastnikiem numer jeden w Legii jest Takesure Chinyama, natomiast zaraz za nim najwyżej trener Legii ceni Bartłomieja Grzelaka. A stołeczna drużyna gra systemem z jednym wysuniętym napastnikiem. Podobnej wypowiedzi Urban udzielił nawet na pytanie czy nie żałuje, że dzisiejszy reprezentant Polski Robert Lewandowski nie strzela bramek dla Legii, a dla Lecha. A więc wątpliwe by nagle zaufał Arruabarrenie.