Radosław Osuch odpowiada: W Polsce nikt nie zarobił na futbolu

Właściciel bydgoskiej drużyny Radosław Osuch we wtorek w stanowczy sposób odciął się od zarzutów, które w ostatnich dniach były kierowane w stronę działalności jego klubu.

Adrian Dudkiewicz
Adrian Dudkiewicz

Radosław Osuch przez ostatnie tygodnie toczy dyskusję na łamach prasy z grupą bydgoskich kibiców, którzy zarzucają mu szereg nieprawidłowości. Sam zainteresowany we wtorek przez blisko godzinę odpowiadał dziennikarzom na poniższe zarzuty.

O TRENERZE ADAMIE TOPOLSKIM:

- On nawet nie umiał przeprowadzić normalnego treningu. W Zawiszy zrobił sobie umowę na restaurację syna Sebastiana Topolskiego, ponieważ jest hazardzistą i ma wszystkie konta zajęte przez komornika. A potem taki ktoś robi spotkania z kibicami i oczernia moją osobę. W GKP Gorzów opowiadał jak to jego syn Dawid Topolski miał już załatwiony kontrakt w Eredivisie, a przez najbliższe pół roku miał grać właśnie w Gorzowie. Wszędzie brał ze sobą syna, który próbował grać w piłkę.

- Ja go nie wyrzuciłem ze spółki. Po prostu skończył mu się kontrakt, który nie został przedłużony. Od początku chciałem na to stanowisko innego szkoleniowca.

KIBOLE ODSTRASZAJĄ SPONSORÓW:

- Podczas meczu z Lechem Poznań gościłem na bydgoskim stadionie właściciela PoloMarketu, który chciał sponsorować nasz klub. Po wyzwiskach skierowanych w moją stronę nawet nie chciał dalej rozmawiać i udał się w swoją stronę. A potem słyszę, że w spółce nie ma pieniędzy. Ale przecież w Bydgoszczy kibice wieszają na cały sektor napis HWDP i tak wychowujemy młodzież. A trenerzy Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza mówią, że są z trybuny B i jeżdżą na wyjazdy.

- Tu nikogo nie interesują żadne dzieci. To tylko slogan. Potem młodzież dołączy na Trybunę B i będzie uczyć się tych różnych wyzwisk i napisów jak HWDP. To jest po prostu patologia. Z tymi osobnikami trzeba zrobić porządek. Ludzie mi pisali SMS-y, że na meczu z Widzewem Łódź zmuszano do wyjścia ze stadionu te osoby, które chciały zostać na trybunach
.

PRACOWNICY SPÓŁKI SĄ ZASTRASZANI:

- Wszyscy pracownicy naszej spółki są zastraszani i to nawet przez trenerów grup młodzieżowych z SP Zawisza. Krzyczą - wywieziemy was w bagażniku do lasu, to jest nasz klub. To może potwierdzić na przykład dyrektor, pani Katarzyna Piątkowska i inne osoby.

Gdzie byli kibole, kiedy graliśmy w I lidze i do spółki trzeba było dokładać własne pieniądze? Kilka tygodni temu piętnaście osób w kominiarkach przejęło władze w SP Zawisza usuwając stamtąd ludzi, z którymi współpracowałem bez problemów. Taką osobą był Dariusz Sztajerowski. Nagle zobaczyli wielkie pieniądze z Ekstraklasy i chcieli sami to wszystko przejąć. Największe problemy są ze stowarzyszeniami kibiców. Im więcej się im pomoże, tym szybciej wbiją nóż w plecy.


TRUDNA SPRAWA Z BYŁYM TRENEREM GRUP MŁODZIEŻOWYCH

- Pan Sławomir Bigalke jest winny innym osobom ponad 200 tysięcy złotych. On odszedł z klubu po zdobyciu wicemistrzostwa Polski juniorów, ale tam pracował z panem Tomczakiem, który nadal szkoli młodzież. Ponadto pan Bigalke też miał problemy z komornikiem. Po awansie powiedziałem mu, że nie będę mógł mu dalej płacić przez kolegę. Ostatnio pokrzywdzone przez niego osoby zaczęły mi przynosić weksle. Co mam teraz zrobić?

O WSPARCIU WŁADZ MIASTA

- Bydgoszcz jest biednym miastem i trudno o wielkich sponsorów. Pomimo tego dotacja w I lidze wynosiła 2,65 mln plus VAT. Miasto płaci brutto, klub ma z tego korzyść netto. Gdy przejmowałem klub, dostałem spółkę ze sporym długiem i musiałem spłacić resztę zobowiązań na kwotę ponad 265 tysięcy złotych. Nie było ani zawodników, piłek, stadionu, czy nawet prawa do logo, które miało Stowarzyszenie Piłkarskie.

Trzy dni po zakupie spółki komornik zajął mi wszystkie konta. Dlatego zapłaciłem za akcje kwotę pomniejszoną o te 265 tys. Przez ponad sześć miesięcy trwała walka o wspomnianą kwotę. Ostatecznie nie chciałem spłacać powyższego długu. Nie można było też otrzymać od miasta zgody na wzajemne zniesienie należności z powodu zaległości. Do całej transakcji musiałem więc dopłacić z własnej kieszeni ponad pół miliona złotych. Na szczęście dzięki decyzji prezydenta mogłem zapłacić wszystko trochę później. Doszły do tego też odsetki
(10 tysięcy - przyp. red).

O DŁUGU KLUBU WOBEC WŁASNEJ FIRMY

- Teraz każdy klub w Polsce stara się, żeby unikać składek ZUS. Przeliczając pensje piłkarzy, rocznie byłoby to ponad milion złotych. W Osuch Sport zawodnicy mają podpisaną umowę na wykorzystanie wizerunku. Ja co trzydzieści dni muszę do swojej firmy przekazywać pieniądze na część wypłat dla piłkarzy. Według prawa nikt nie może mieć dwóch pensji z jednej firmy. Przez to na jednym graczu oszczędzam trzy tysiące złotych miesięcznie.

Inne kluby wykorzystują fundację albie dwie firmy. Dzięki temu unikają ogromnych zobowiązań wobec ZUS. Nikt teraz nie mówi, że awans do T-Mobile Ekstraklasy kosztował mnie milion złotych
.

O RAPORCIE NIK

- Raport NiK nie dotyczy klubu, a sposobu jego prywatyzacji w kręgach Ratusza. Sami kontrolerzy przyznali, że im głównie chodzi o miejskich urzędników, a nie o działalność samej spółki. W ciągu ostatniego roku miałem osiem kontroli skarbowych. Żadna nic nie wykryła.

Niektórzy zarzucają mi, że zaraz sprzedam spółkę i zarobię na zawodnikach.
Dotychczas ich tylko kupowałem, jak na przykład Kamila Drygasa z Lecha Poznań. A na dodatek zrezygnowałem przy tym z długów, które był mi winien wielkopolski klub.

NIKT NIE ZAROBIŁ NA FUTBOLU

- W Polsce jeszcze nikt nie zarobił na futbolu. Jeśli to zrobię, będę geniuszem finansowym. Przecież najbogatsi ludzie w Polsce stracili na piłce nawet kilkaset milionów złotych. Legia Warszawa jest zadłużona na ponad 270 milionów złotych w stosunku do właściciela i nikt nie robi z tego problemu. W czerwcu chcemy wyjść na zero
.

Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×