Niebieska skała

Twardy, zadziorny, nieustępliwy. Tak pokrótce można zobrazować Rafała Grodzickiego, który w pojedynku Ruchu Chorzów z Lechem Poznań należał do najlepszych zawodników wśród gospodarzy. Piłkarz rozegrał najlepszy mecz odkąd przyszedł na Cichą z PGE GKS Bełchatów.

Rafał Grodzicki piłkarzem Ruchu został zimą 2008 roku. Początkowo nie miał stałego miejsca w wyjściowym składzie, ale z każdym kolejnym meczem przekonywał, że warto na niego stawiać. Wiosną nie wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności, ale widać było, że stoper ma duży potencjał. W marcu Grodzicki na Stadionie Śląskim w przegranym spotkaniu z Lechem Poznań strzelił samobójczego gola. Doskonałym występem w niedzielnym, zwycięskim pojedynku z Kolejorzem zawodnik odkupił "winy".

W parze z Maciejem Sadlokiem był dla gości zaporą nie do przejścia. Kibicom Ruchu zaimponował przede wszystkim twardością i ofiarnością w grze. W Drugiej połowie po zderzeniu ze Sławomirem Peszką doznał kontuzji łuku brwiowego. To jednak nie podłamało ambitnego stopera, który po kilku minutach z opaską na głowie wrócił do gry i walczył na równie wysokim poziomie.

W 85. minucie Grodzicki na noszach, przy dużych brawach kibiców, opuścił boisko. Chwilę wcześniej, przy wyskoku do piłki, zawodnik został trafiony w potylicę i po takim "ciosie" lepiej było dla niego, aby nie kontynuował już gry. Po meczu, przykładając lód do obolałego karku, stoper podzielił się wrażeniami z pojedynku. - Grając przy tak wspaniałej publiczności nie czuje się bólu. To również dzięki kibicom gra nam się tak dobrze na swoim stadionie - stwierdził zawodnik, który w niebieskich barwach w ekstraklasie zagrał jak na razie siedemnaście razy.

Komentarze (0)