- Chcemy Ci wierzyć, trenerze masz u nas kredyt - skandowali w drugiej połowie nieliczni kibice Pasów, którzy pofatygowali się na mecz z ŁKS. Hasło rzucone przez publikę nie było wynikiem poparcia dla trenera Płatka tylko dlatego, że po objęciu posady szkoleniowca Pasów po prostu powinien wiedzieć, że w przeciwieństwie do swojego poprzednika - Stefana Majewskiego, może liczyć na ich wsparcie. Było wynikiem bardzo rozsądnej, przemyślanej i, co najważniejsze, skutecznej gry Pasów.
Pierwszą groźną okazję do zdobycia gola stworzyli goście. Adam Czerkas wpadł w pole karne Cracovii i strzałem z ostrego kąta zmusił do wysiłku Marcina Cabaja. - Poziom naszych zespołów jest tak wyrównany, że ten, kto zdobędzie pierwszy bramkę, zyskuje ogromną przewagę - skomentował po zakończeniu meczu tą sytuację Paweł Drumlak. Słowa byłego zawodnika Cracovii znalazły potwierdzenie w następnej minucie, kiedy to gospodarze wyszli na prowadzenie. Prawą stroną w swoim stylu pognał Dariusz Pawlusiński. Dośrodkowanie "Plastika" z prawej strony wybił co prawda Marcin Adamski, ale tak niefortunnie, że futbolówka spadła wprost pod nogi nadbiegającego Jakuba Kaszuby. Chwilę później zatrzepotała w siatce bezradnego Bogusława Wyparło.
Postać nowego szkoleniowca na ławce trenerskiej Pasów sprawiła, że grający w tym sezonie mocno przeciętnie krakowscy piłkarze walczyli nie za dwóch, ale za trzech czy czterech. Nie bali się podejmować odważnych decyzji (Tomasz Moskała jeszcze w piątek po meczu z Odrą ze smutkiem w głosie oznajmił, że brakuje mu luzu pod bramką rywali, a z ŁKS nie bał się strzelać nawet zza linii pola karnego i walczyć na całej szerokości boiska o odzyskanie piłki), nie bali wdawać się w indywidualne pojedynki z rywalami (Marek Wasiluk bezpardonowo atakował przeciwników, Pawlusiński w pewnym momencie przypomniał publiczności, że sztuczek technicznych to nawet Cristiano Ronaldo nie ma od niego lepszych) - słowem, Cracovia zagrała nie tylko z polotem, ale, co najważniejsze, z wiarą w zwycięstwo. W poprzednich meczach na stadionie przy ulicy Kałuży tej wiary brakowało, albo była zbyt mała, aby uwierzyli w nią piłkarze.
Za długi okres drugiej połowy pretensje do swoich nowych podopiecznych miał trener Płatek. - Oddaliśmy inicjatywę od 55. do 70. minuty zupełnie niepotrzebnie - powiedział nowy opiekun Pasów, ale cóż z tego, skoro ŁKS nie kwapił się ze śmielszymi atakami. Jedno uderzenie z rzutu wolnego Adamskiego, które nieznacznie minęło poprzeczkę bramki Cabaja, to było stanowczo zbyt mało na Cracovię.
Pasy zdobyły dwa gole w końcowych fragmentach spotkania - najpierw rezerwowy Kamil Witkowski zabrał piłkę Mariuszowi Mowlikowi i z narożnika pola karnego popisał się piekielnie precyzyjnym technicznym strzałem, po którym Wyparle nie pozostało nic innego, jak drugi raz wyciągać piłkę z siatki. Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry do siatki trafił Paweł Nowak, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego Pawlusińskiego.
Debiut trenera Artura Płatka na ławce trenerskiej Cracovii należy uznać za wyjątkowo udany. 38-letni szkoleniowiec, który do końca czerwca ma umowę z Pasami, zdaje sobie jednak sprawę, że na prawdziwe pochwały przyjdzie dopiero czas w niedzielę po ewentualnym zwycięstwie nad Jagiellonią. O ŁKS nie można napisać ani jednego pozytywnego słowa, więc zgodnie z powiedzeniem o niekopaniu leżącego, zacytujemy słowa Marcina Adamskiego: - Nie udaje nam się nic w defensywie, ani w ofensywie. Gramy coraz słabiej.
Cracovia Kraków - ŁKS Łódź 3:0 (1:0)
1:0 - Kaszuba 11'
2:0 - Witkowski 80'
3:0 - Nowak 85'
Składy:
Cracovia Kraków: Cabaj - Wasiluk, Tupalski, Milosević, Kulig, Pawlusiński, Kłus, Nowak, Dudzic (46' Radwański), Kaszuba (58' Witkowski), Moskała (68' Szeliga).
ŁKS Łódź: Wyparło - Ognjanović, Adamski, Mowlik, Marciniak, Kascelan, Drumlak (66' Haliti), Stachowiak, Biskup (60' Gevorgyan), Jarka (46' Kujawa), Czerkas.
Żółte kartki: Kłus (Cracovia) oraz Mowlik (ŁKS).
Sędzia: Piotr Wasielewski (Kalisz).
Widzów: 1200 (gości: 8).