Wasi piłkarze przeżywają mały kryzys - rozmowa z Wladimirem Weissem, trenerem reprezentacji Słowacji

Dwa lata temu Wladimir Weiss dokonał niemożliwego i z Artmedią Petrzalka awansował do Ligi Mistrzów. W lipcu po zwolnieniu z posady selekcjonera Jana Kociana, to właśnie Weissowi przypadł zaszczyt prowadzenia narodowej reprezentacji. Z Weissem rozmawialiśmy o eliminacjach do mistrzostw świata, polskich kibicach oraz słowackich piłkarzach grających w polskiej ekstraklasie.

W tym artykule dowiesz się o:

Sebastian Staszewski: Reprezentacja Słowacji jest obecnie zdecydowanym liderem grupy trzeciej. Czujecie się faworytami?

Wladimir Weiss: - Nie. Faworytami zdecydowanie wciąż są Czesi, którzy mają wielu znakomitych zawodników. Początek im nie wyszedł, ale nie wolno ich zlekceważyć. Czesi posiadają ogromny potencjał. Moim zdaniem na drugim miejscu jesteście wy. Słowacja i Słowenia nie mogą uchodzić za faworytów, bo jesteśmy trochę słabsi kadrowo. Musimy liczyć na szczęście i grać z zaangażowaniem, do końca tak jak w Bratysławie. Liderem jesteśmy, ale teraz! Do końca eliminacji jeszcze wiele spotkań, więc tonujemy radość.

Który zespół grupy trzeciej gra obecnie najładniejszy futbol?

- W moich oczach najładniej gra teraz Słowenia. Grają bardzo ofensywny futbol. Skrzydłami bardzo szybko przenoszą piłkę pod pole karne rywala. Nie mają może wielkich gwiazd, ale razem tworzą świetny zespół. Grają widowiskowo i skutecznie.

Kiedy spotkanie w Bratysławie dobiegało końca wierzył pan, że pańscy piłkarze są jeszcze w stanie wydrzeć Polakom zwycięstwo?

- Do końca miałem nadzieję, że wygramy. Wierzę w moich zawodników, wiem, na co ich stać. Grali do ostatnich minut i to się opłaciło. Zdawałem sobie sprawę, że macie Boruca, fenomenalnego bramkarza i będzie ciężko go pokonać. Zdarzył się jakiś cud i Boruc popełnił błąd, jeden błąd. Moi piłkarze uwierzyli w siebie i ponownie zaatakowali. Znów dopisało nam szczęście i została tylko radość. Szczególnie cieszę się, że wygraliśmy w Bratysławie przy wspaniałym dopingu kibiców - Polaków i Słowaków.

Długo świętowaliście wygraną z naszą reprezentacją?

- Nic wielkiego nie było. Pogratulowaliśmy sobie i tyle. Wiadomo, że na Słowacji to było ważne, piłkarskie wydarzenie. Wiele osób dzwoniło i pisało z gratulacjami. Nawet Minister Sportu i Kultury. Z piłkarzami poczekamy na świętowanie aż do końca eliminacji. Obyśmy mogli cieszyć się wtedy z awansu do RPA.

Szczerze przyzna pan jednak, że Słowacja nie wtedy rozegrała wielkiego spotkania.

- Tak, ale wygraliśmy z bardzo silnym rywalem w ważnym meczu grupowym. Dodatkowo wiadomo, to takie małe derby. Wszyscy na Słowacji cieszyli się z pokonania Polski. Pamiętajmy, że wasza reprezentacja potrafiła wygrywać z Portugalią i Czechami! To robi wrażenie. A dla mnie wygrana była szczególnie ważna, bo Polska to najsilniejszy przeciwnik, jakiego udało mi się z reprezentacją pokonać.

Czołowy piłkarz reprezentacji Słowacji Mark Hamsik jest gwiazdą Serie A, natomiast w meczach kadry nie potwierdza swoich umiejętności? Jakie są tego powody?

- W meczu z Polską nie odpowiadała mu wasza taktyka. Ciężko było mu się pokazać. W środku mieliście Lewandowskiego, który zagrał bardzo dobry mecz i Rogera Guerreiro, który nie tylko atakował, ale i utrudniał grę Hamsikowi. Bardzo żałuję, że Marek nie pokazał wszystkich swoich umiejętności, bo obecnie to nasz najlepszy zawodnik.

Na początku kwietnia gracie bardzo ważne spotkanie z Czechami. Przed pojedynkiem z waszym odwiecznym rywalem jest pan optymistą?

- Tak, ale wcześniej gramy na Wembley z Anglią. Dokładnie 27 marca. Mimo iż to tylko sparing to podchodzimy do niego bardzo poważnie. Z Czechami oczywiście damy z siebie wszystko a nawet trochę więcej. Ten mecz jest ważny z powodów sportowych, ale też społecznych (śmiech). Jak mówiłem Czechy to faworyt, więc każdy punkt zdobyty przeciwko nim zbliża Słowację do awansu na mistrzostwa świata.

Jest pan stosunkowo młodym szkoleniowcem. Jeżeli Słowacji nie udałoby się jednak awansować do Mistrzostw Świata straci pan posadę czy dalej będzie mieć możliwość pracy z reprezentacją?

- Hmm… Chyba nikt tego nie wie. Kadrę objąłem w lipcu po dużym sukcesie, kiedy z Artmedią awansowałem do Ligi Mistrzów. To było fantastyczne przeżycie, ale reprezentacja, to jednak coś wyjątkowego. Ale to jest piłka, tu niczego nie jest się pewnym do końca. Mam nadzieję, że zaczniemy grać wspaniale i nikt o zwolnieniu nie będzie myślał (śmiech). Moja przyszłość to sprawa otwarta.

Oprócz Artmedi Petrzalki prowadził pan również rosyjski Saturn Ramienskoje. Nie ciągnie znów na ławkę trenerską w jakimś klubie?

- Bycie trenerem klubowym a reprezentacyjnym to duża różnica. Oczywiście chciałbym prowadzić jakiś duży klub. Moim marzeniem jest Anglia, dokładnie Manchester City. Uwielbiam ten zespół. Oczywiście każdy trener marzy, aby mieć dobrą, silną drużynę. Wierzę, że kiedyś uda mi się do tej Anglii przebić.

A może spróbowałby pan swoich sił w lidze polskiej?

- Czemu nie? Zobaczymy, ja jestem otwarty. Polska to dużo większy kraj niż Słowacja i są tu dużo większe możliwości. Wasz futbol krok po kroku staje na nogi i jest coraz silniejszy. Coraz więcej zawodników prezentuje europejski poziom. Legia czy Wisła to uznane marki. W tym sezonie pokazał się Lech Poznań. Niczego nie wykluczam, ale teraz skupiam się na reprezentacji.

Mimo iż Słowacja ma ponad sześciokrotnie mniej mieszkańców niż Polska to w waszej reprezentacji grają tacy piłkarze jak Martin Skrtel z Liverpoolu czy Marek Hamsik z Napoli. Natomiast większość Polaków grających za granicą jest tylko rezerwowymi.

- Smolarek w Boltonie, ostatnio Lewandowski z Szachtarze, Jop w Moskwie… Faktycznie po Euro się trochę zmieniło. Macie jednak w lidze polskiej Brożka i Rogera, którzy z pewnością dadzą sobie rade w dobrych klubach.

Ale logicznie rzec biorąc to my powinniśmy mieć więcej piłkarzy w mocnych klubach.

- Faktycznie, tak powinno być. Czemu jest odwrotnie? Nie wiem. Skrtel przykładowo wyjechał do Anglii z Rosji, gdzie był czołowym obrońcą. Hamsik natomiast od wielu lat uznawany był za ogromny talent. Sestak świetnie radzi sobie w Bundeslidze. Widocznie Polacy mają jakiś mały kryzys.

Bramkarz Legii Warszawa Jan Mucha jest w pana kadrze pierwszym czy drugim bramkarzem?

- Obecnie jest numerem dwa.

Wie pan, że w Mucha po rewelacyjnym występie przeciwko Wiśle Kraków został wybrany piłkarzem kolejki?

- Nie widziałem meczu, ale słyszałem, że Janek zagrał dobre spotkanie.

Dlaczego żaden członek sztabu szkoleniowego reprezentacji Słowacji nie obserwował bramkarza Legii w tym spotkaniu?

- Faktycznie, nikt nie przyjechał do Warszawy. Wiemy natomiast na co stać Janka. Obecnie jednak numerem jeden jest Sanecky, Janek jest rezerwowym. Na pewno Sanecky nie jest nienaruszalny i jeżeli Mucha wciąż będzie potwierdzał swoją dobrą dyspozycję dostanie szansę. Sprawa miejsca w bramce reprezentacji Słowacji jest wciąż kwestią otwartą.

Inni Słowacy grający w polskiej ekstraklasie są w kręgu waszych zainteresowań?

- Obserwujemy waszą ligę. Gra w niej sporo Słowaków. Szanse na powołanie mana przykład Pavol Balaz z Ruchu. Pamiętam go jeszcze kiedy grał w Interze Bratysława. To młody zawodnik, perspektywiczny. Każdy, kto ma słowacki paszport może otrzymać powołanie. Nie tylko Balaz. Obecnie obserwujemy czterdziestu słowackich piłkarzy. W tym tych z Polski.

Komentarze (0)