Sebastian Bonecki sam chciał strzelać rzut karny

Trzech zawodników w finale Pucharu Polski w konkursie rzutów karnych nie wykorzystało "jedenastki". Wśród nich był 19-letni Sebastian Bonecki, którego uderzenie obronił bramkarz Zawiszy.

Finał Pucharu Polski w regulaminowym czasie gry nie został rozstrzygnięty. Bezbramkowy wynik utrzymał się także po dogrywce, a w związku z tym arbiter spotkania musiał zarządzić konkurs rzutów karnych. W zespole Zawiszy Bydgoszcz jedenastkę zepsuł Sebastian Dudek, który uderzył obok słupka.
[ad=rectangle]
W drużynie KGHM Zagłębia Lubin pierwszy rzut karny zmarnował Dorde Cotra, którego strzał obronił Wojciech Kaczmarek. - Czuję, że jest moja wina, bo gdybym strzelił bramkę, to byśmy wygrali. Nie wiem co powiedzieć. Jest ciężko, ale musimy iść dalej - mówił po meczu piłkarz Miedziowych. Cotra sam chciał wykonywać rzut karny. Gdyby miał możliwość wyboru, podszedłby do niego jeszcze raz. - Chciałem strzelać rzut karny. Teraz bym mógł jeszcze raz to zrobić. Dla mnie porażka z Zawiszą jest "arcyciężka" - powiedział.

Później "jedenastkę" zmarnował także Sebastian Bonecki. Między słupkami znów lepszy okazał się bowiem golkiper drużyny z Bydgoszczy. Po meczu pojawiło się sporo kontrowersji, dlaczego w tak ważnym momencie do piłki podszedł 19-latek. - Sebastian chciał podejść, był pewny tego, że strzeli. Niestety nie udało się. Nie ma co go obwiniać. Jest jeszcze młody i dużo przed nim - wyjaśnił po spotkaniu Miłosz Przybecki.

Lubinianie przed finałowym spotkaniem trenowali rzuty karne - Zawisza wprost przeciwnie. Jak się później okazało, lepiej wyszli na tym zawodnicy z Bydgoszczy, którzy ostatecznie triumfowali w rozgrywkach Pucharu Polski.

Źródło artykułu: